31 października 2013

Asatryjczycy internetowi


„To wasze neopogaństwo internetowe…” – tak wyraził się kiedyś o nas, asatryjczykach, mój znajomy chrześcijanin. Oczywiście, wszyscy doskonale wiemy dlaczego sformułowanie „neopogaństwo” jest głupie i nie identyfikujemy się z nim. Oczywiście, powiedział to człowiek zupełnie niezorientowany w tym, co dzieje się w naszym środowisku i posiadający o nim bardzo błędne pojęcie, wyciągający wnioski na podstawie pozorów i własnych domysłów. Niemniej w pewien sposób dał mi do myślenia. Te konkretne jego słowa pobudziły mnie do pewnej refleksji, która wynika także z szeregu innych, rozmaitych okoliczności.

A jest to refleksja następująca: Tak, to prawda. W internecie jest nas pełno. Wszędzie nas widać i słychać. Wystarczy mieć jednego asatryjczyka w gronie „fejsbukowych znajomych”, a codziennie obserwuje się niekończące się debaty pomiędzy całą ich bandą, dziesiątki zdjęć, obrazków i artykułów w interesującej ich tematyce. Ale ile z tych osób to rzeczywiście ludzie udzielający się społecznie „w realu” tak czynnie jak w sieci? Ilu tych, którzy deklarują uczestnictwo w wydarzeniach, imprezach, świętach, zjazdach, akcjach, rzeczywiście bierze w nich udział? Ilu robi coś konstruktywnego w rzeczywistym świecie, a ilu potrafi tylko wrzucać obrazki i cytaty z Havamal w tak przepastne, jak cierpliwe otchłanie internetu? U ilu ludzi ich wielka zdeklarowana „asatryjskość” zaczyna się wirtualnie i wirtualnie kończy? 


Źródło: http://www.paganforum.com

24 października 2013

Ofiary Pana Boga



Debiutując na blogu odejdę trochę od nowej świeckiej tradycji zapoczątkowanej przez moich przedmówców (przedpiśców?) i zamiast poradnikowo,  konkretnie napiszę bardziej ogólnie, a miejscami nawet refleksyjnie. Od dłuższego już bowiem czasu nurtuje mnie pewien problem i dyskutując na forach pogańskich czy asatryjskich oraz czytając komentarze politeistów germańskich na tematycznych profilach FB chyba wreszcie udało mi się go zidentyfikować i nazwać. Doszedłem do wniosku, że większość działań, wypowiedzi i komentarzy, które w mgnieniu oka wyprowadzają mnie z równowagi ma w gruncie rzeczy to samo źródło – to wielka krzywda, którą uczynił nam asatryjczykom chrześcijański bóg i jego wyznawcy. Krzywda, którą bardzo trudno będzie naprawić.

Wbrew oczekiwaniom nie będę jednak narzekał na „bezpowrotne zniszczenie religii i kultury naszych przodków”, „przymusową chrystianizację ogniem i mieczem”, „zapomnianą obyczajowość”, „wycięte święte dęby” i inne tego typu rzeczy, które w postaci tych samych haseł zawsze pojawiają się przy wspominaniu historycznych zaszłości między tymi religiami. Chodzi mi o krzywdę całkiem współczesną, która cały czas się dzieje i zabiera coraz więcej i więcej ofiar – zarażenie nas syndromem ofiary.

Czemu jest nas tak mało? Przez chrześcijan! Czemu nie mamy zarejestrowanego związku wyznaniowego? Bo w Polsce są katolicy! Czemu nikt się z nami nie liczy i nie mamy nic do powiedzenia w przestrzeni publicznej? Bo wszędzie wiszą krzyże! Wszyscy słyszeliśmy wymówki i usprawiedliwienia mnożone w nieskończoność. Mentalność ofiary, zaszczepiona przez religię, w której to „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” wsiąkła w nas na tyle głęboko, że zaczynamy myśleć jak oni i tak się zachowywać. Zamiast pokazywać z jak najlepszej strony, jak pełna zalet jest nasza religia, jak żyjemy i kim jesteśmy, afiszujemy się jedynie ze swoim „byciem na anty”. Zamiast poganami jesteśmy antychrześcijanami, antymonoteistami, antyklerykałami. Zamiast być sobą, jesteśmy w wiecznej opozycji, zamiast aktywnie działać i brać sprawy w swoje ręce, gnuśniejemy w poczuciu moralnej wyższości. 

20 października 2013

O blocie słów kilka...


Wszystkie asatryjskie rytuały są ściśle powiązane z naszym sposobem widzenia bogów i wzajemnymi relacjami tych ostatnich z ludźmi. Podstawą jest w nich zawsze zasada zaufania i wierności bogom, którzy w obrzędach występują jako nasi partnerzy i krewni.
Krewni dlatego, ze w akcie ożywiania pierwszych ludzi, bogowie podzielili się z nami krwią, oddechem i ciepłem – niejako przyjmując jednocześnie do swej rodziny. Od tego czasu asatryjczycy i bogowie stoją w jednym szeregu, wspierając się wzajemnie.
Dlatego tez, bez względu na to czy rytuały dotyczą ofiar wotywnych, dziękczynnych czy czegokolwiek innego, zawsze u ich podstaw leży wymiana świadczeń, wymiana darów.
Jak w rodzinie. Jak między krewnymi.

W dawnych czasach gdy człowiek był bardziej zależny od kaprysów natury i zdany na jej łaskę i niełaskę, wierzył ze dzięki bogom i ich przychylności ma większe szanse na przetrwanie. Gdy grad zniszczył większość przyszłych zbiorów, należało być przygotowanym na ciężki czas głodu. Aby tego uniknąć składano ofiary z intencja „wymiany darów”, aby w zamian za nie bogowie chronili zbiory. Dzisiaj oczywiście wygląda to nieco inaczej, tym niemniej można nadal wyróżnić dwie podstawowe pogańskie koncepcje ofiarne. Pierwsza została opisana powyżej i funkcjonuje na zasadzie „daje, aby i mnie dano”, druga rozumie ofiarę jako akt połączenia się z bóstwem – i poprzez rytualne braterstwo krwi zawarte z bogami , przekazuje człowiekowi część boskiej mocy.

17 października 2013

Ofiara problematyczna, cz. II: O tym, co wypada, a co nie przystoi



Na temat charakteru ofiar teoretyzować można długo. Ale, jak wiadomo, teoria i praktyka nie zawsze idealnie się zazębiają. W każdej kwestii i we wszystkich sferach życia. Przejdę więc teraz do przykładów czysto praktycznych – prostych i obrazowych. Od razu zaznaczę także, że nie są to absolutnie żadne „prawdy objawione”, ale moja subiektywna perspektywa.

W kwestii doboru ofiar kieruję się zwykle nie tylko względami historycznymi. Są one dla mnie raczej inspiracją, niż czymś, czego należy się sztywno trzymać. Lubię ofiary niestandardowe (oczywiście – nie zawsze i nie jest to żadną regułą), uważam, że własna inwencja jest tak samo ważna, jak wiedza zdobyta podczas czytania mądrych książek. Lubię, gdy moje ofiary są w jakiś sposób osobiste, takie „od serca”, tak samo jak wolę dawać ludziom prezenty "z duszą", dobrze dobrane i przemyślane, coś znaczące, a nie oklepane i standardowe.

Podchodzę do ofiar tak samo jak do wymiany prezentów i obdarowywania w relacjach międzyludzkich – przecież jedne i drugie mają wzmacniać więzi. Uważam bowiem, że relacje ludzko-boskie określają zasady podobne do relacji międzyludzkich. Lubię więc szukać między nimi analogii, budować swoje relacje z bogami, odwołując się do tych, które staram się budować z ludźmi. Najłatwiej jest mi więc przedstawiać swoje stanowisko za pomocą prostych, obrazowych przykładów „z życia rodzinnego”.

8 października 2013

Ofiara problematyczna cz. I. Czyli co, dla kogo i z jakiej okazji…



Ostatnio spotykam się z pytaniami o kwestie ciekawe, które jednak „bardziej opierzonym asatryjczykom” mogą wydawać się bardzo oczywiste. Nie są takie jednak dla wszystkich, szczególnie tych względnie „świeżych”. Ja uważam, że te pytania wcale nie są głupie ani naiwne, a poruszana problematyka błaha. Sądzę, że warto na takie pytania odpowiadać, warto o tym mówić, dzielić się doświadczeniem.

Chodzi mianowicie o kwestie ofiar. Co, komu i z jakiej okazji należy dawać? Co wypada, a czego nie? Co jest bardziej, a co mniej adekwatne i „na miejscu”?

Oczywiście nie podam tutaj żadnych usankcjonowanych wytycznych – takie, jak wiadomo, nie istnieją. Mogę za to podzielić się własną subiektywną opinią i swoimi doświadczeniami, które opierają się w dużej mierze na zwykłej, ludzkiej, prostej logice.

Dla mnie rodzaj ofiary zależy od przynajmniej kilku czynników:

3 października 2013

Goci na ziemiach polskich


Gothiskandza – Wybrzeże Gotów...

Kim byli Goci, Gepidowie, Wandalowie? Skąd i jak pojawili się na ziemiach polskich i na kartach historii? Przywędrowali z Północy czy tez może nasze, teraz polskie i słowiańskie ziemie, były kolebką tych germańskich plemion?
Okazuje się, że odpowiedź na te pytania wcale nie jest taka prosta...
Na pewno Goci zaliczali się do wschodniego odłamu plemion germańskich. Świadczą o tym zarówno ich język, zwyczaje, kultura materialna jak i wierzenia wspólne wszystkim Germanom.
Już starożytni pisarze i historycy poczynając od Strabona i Pliniusza Starszego, poprzez Tacyta aż do Ptolemeusza pisali o Gotones, Gautons, Guthones, Gautoi którzy żyli na brzegach Oceanu ( Morza Batyckiego) w okolicach ujścia Viscli, Wistli, Visteli czyli naszej Wisły.
Tam również umiejscawia ich ojczyste siedziby staroangielski poemat „Daleki Wędrowiec“

"Wulfhera odwiedziłem i Wyrmhera,
często tam walka nie ustawała,
kiedy Hredów* wojska twardym mieczem
musiały bronić koło lasów nadwiślańskich
starych siedzib ojczystych przed ludami Attyli" 
   (tłum. G.Labuda/J.Fisiak´)
 
[*Hredowie = Hreidrgoci, nazwa Gotow spotykana w skandynawskich sagach]

2 października 2013

Bragi, daj natchnienie!

Tekst ten jest sam w sobie inwokacją, obowiązkowym wstępem przed zimowym koncertem i ofiarą dla Złotoustego, by mój rożek z miodem zamienił się choć na chwilę w Óðrerir. Miłej lektury, a niedługo również miłego słuchania :)


Bragi, prowadź moje palce
gdy dotykam struny

By ta pieśń się wryła w pamięć
jak w kamieniu runy

A gdy stukam pałką w bęben
dodaj nam otuchy

Żeby rytm ten przywiódł do nas 
tylko dobre duchy


Bragi, śpiewaj moim głosem
słowa swej mądrości

By ta pieśń dotknęła wszystkich
aż do samej kości

Rozgrzej ciepłą skalą dźwięków
serca skute lodem

To się chętnie podzielimy
strawą oraz miodem


Heilir Æsir! Heilir Vanir!
Heilir öll ginnheilög goð!

Heilar Nornir! Heilar Disir!
Heil sjá in fjölnýta fold!

Chwała dla tych, co walczyli
tu o nasze życie

Chwała wam, gdy dla swych dzieci
również powalczycie!