16 grudnia 2013

Asatru - religia społeczna



Asatru religią społeczną jest! W kółko powtarzany, oklepany, znany wszystkim slogan. Prawie jak ten ze Słowackim – wielkim poetą. Ale czy to na pewno tylko pusty frazes?

Dzisiejszy świat jest przesiąknięty kultem indywidualizmu. Moje ja jest przecież najmojsze
i najważniejsze, sam sobie jestem panem, „sam sobie sterem, okrętem, żeglarzem” i generalnie odpowiedzialny jestem wyłącznie za siebie, a drugi człowiek to mój rywal, nie bójmy się tego słowa – potencjalny wróg, bo albo ja wygryzę jego, albo on mnie. Jestem wybitną jednostką na tle szarego tłumu, pępkiem świata. Ja, ja, JA…

A „wspólne dobro”? „Wspólna odpowiedzialność”? „Wspólny obowiązek”? Wspólna, sprawna i efektywna praca pro publico bono? Przeżytki. Relikty jakiś bliżej nieokreślonych „dawnych czasów”. Kto jeszcze dzisiaj uczy takich pojęć swoje dzieci? Kto w całkowicie naturalny sposób wyniósł je z domu rodzinnego, ze szkoły? Niestety, niewielu z nas. Częściej słyszymy teraz „nie interesuj się, co inni, ważne, żebyś ty…”. Bo w obecnych czasach trzeba dbać o własny tyłek i własny interes. Bo jesteśmy indywidualni, bo jesteśmy jednostkami.

Dlaczego więc my, asatryjczycy, tak upieramy się przy wartościach społecznych? Dlaczego łączymy się w – bardziej lub mniej zorganizowane – społeczności? Dlaczego tak wielką wartością jest dla nas rodzina? Dlaczego tak radykalnie oddzielamy Utangarth i Innangarth? Dlaczego w czasach indywidualizmu stawiamy na „wspólność”? Czy to tylko, jak twierdzą niektórzy obserwatorzy, mrzonka o powrocie do mentalności naszych przodków, tęsknota do czasów minionych, i przeżytek historii?

Najłatwiej jest powiedzieć, że świat się zmienia, teraz są inne czasy i królują już inne wartości. Najłatwiej jest powiedzieć, że ludzie się zmieniają, że zmienia się ich mentalność, że „teraz się żyje inaczej” i trzeba się dostosować. Najłatwiej, wreszcie, jest powiedzieć, że to, co sprawdzało się tysiące lat temu, dziś jest już nieaktualne i niepraktyczne. Aby na pewno?

9 grudnia 2013

Kult przodków cz. I, Kontekst filozoficzny



Kult przodków – praktyka religijna oparta na wierze w życie pozagrobowe przodków, ich wpływ na życie ziemskie oraz możliwość komunikowania się z nimi poprzez określone rytuały. Opiera się ona na przekonaniu, że przodkowie są aktywnymi członkami społeczeństwa i są nadal zainteresowani sprawami swoich bliskich żywych. Celem takich rytuałów jest zazwyczaj oddawanie zmarłym czci, dbanie o ich samopoczucie w życiu pozagrobowym (np. poprzez składanie ofiar), a także zwracanie się do nich o radę, błogosławieństwo lub protekcję. Za pozareligijne, społeczne funkcje kultu przodków uważa się podtrzymywanie więzów rodowych i rodzinnych, tj. lojalność, szacunek wobec starszych (patrz: nabożność synowska) czy ciągłość pokoleń.[1]

Jak ta ogólna religioznawcza definicja ma się do nas – asatryjczyków i naszego sposobu pojmowania kultu przodków?

Aby zrozumieć to powiązanie, należałoby odnieść się najpierw do germańskiego sposobu pojmowania życia i śmierci, a także społeczności. Jednak pojęciem wyjściowym, pozwalającym zrozumieć te wyżej wymienione, powinno być pojmowanie czasu, który w pewnym znaczącym punkcie różni się od tego dyktowanego przez współczesną mentalność. 

Współcześnie w naszym kręgu kulturowym pokutuje przekonanie, że czas jest trójdzielny, z naciskiem położonym na przyszłość (efekt chrystianizacji). Natomiast przedchrześcijańscy Germanie nie dzielili czasu na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Czas germański jest więc nie linearny, a binarny. W dodatku zorientowany nie na przyszłość, ale na przeszłość. Można by podzielić go na dwa czasy zasadnicze, czyli „przeszłość” i „przyszłą przeszłość”. To, co już się stało, jest najważniejsze, ponieważ wpływa na teraźniejszość i kolejne, dalsze losy człowieka, rodziny, rodu, społeczności, świata. Pojęcie przyszłości – rozumianej tak jak w systemie ugruntowanym przez chrystianizację – nie istnieje. To, co możemy utożsamiać z „przyszłością” dzieli się natomiast na dwie kategorie. Pierwsza to „przyszłość konieczna” zależna od orlog, czyli to, co musi się wydarzyć. Druga zaś to „przyszłość modyfikowalna” zależna od wyrd, czyli to, co może się wydarzyć i na co mamy bezpośredni wpływ, przyszłość, którą kształtujemy.

Łatwo więc z tego wywnioskować, że życie i czyny naszych przodków wpływają bezpośrednio na nas i nasze życie. Z kolei nasze życie i nasze czyny (czyli przyszłość, którą kształtujemy) bezpośrednio wpływa na życie i czyny naszych potomków, dla których to my jesteśmy przodkami.

"The Ancestry of Ottar" W.G. Collingwood

4 grudnia 2013

Asatryjska etyka subiektywnie



Asatru to coś więcej niż religia. To postawa życiowa, w której kontakt z bogami, rodziną, przyjaciółmi, przodkami oraz duchami łączy się ściśle i opiera na etyce, normach honorowego postępowania i godnego życia. Wobec religii innych niż objawione, tych które nie posiadają swojej świętej księgi i proroków, często pojawia się zarzut braku systemu etycznego czy w ogóle braku moralności. Bo niby skąd, jak pytają czasem krytycy, ma się ta moralność czy zasady etyczne brać?

Odpowiedź jest dość prosta. Dziecko uczy się zasad współżycia społecznego patrząc na swoich rodziców, dziadków i innych poważanych członków społeczności oraz przyjmując ich jako wzorzec, a potem doskonali swój kompas moralny w oparciu o własne doświadczenia, podjęte decyzje i ich osobiste oraz społeczne konsekwencje. Jesteśmy w większości asatryjczykami w pierwszym pokoleniu, ale swoje zasady i wartości budujemy w ten sam sposób, patrząc na przykład płynący od naszych Starszych – bogów i bohaterów, bo jako religia rekonstrukcjonistyczna Asatru wywodzi swoje etyczne wartości z pisanych źródeł historycznych, głownie z Eddy Poetyckiej oraz sag.

W odmętach Internetu najczęściej spotyka się te wartości ujęte w karby tzw. Dziewięciu Szlachetnych Cnót (Nine Noble Virtues), lecz należy pamiętać, że taki sposób ich skodyfikowania to zupełnie współczesny ekstrakt – streszczenie tego, jak można interpretować porady zawarte w Havamal i sagach, a nie jakieś „starożytne przykazania wikingów”. Nine Noble Virtues stworzyli na początku lat 70-tych XX wieku John Yeowell i John Gibbs-Bailey na potrzeby założonego przez nich w Wielkiej Brytanii „Odinic Rite”.

Czemu 9, a nie 7, 3 czy 10? Pewnie dlatego, że asatryjczycy bardzo lubią dziewiątkę. Sveinbjörn Beinteinsson, którego uznaje się za twórcę i założyciela współczesnego Asatru, proponował w swojej wersji tylko 7 głównych wartości, więc jak widać w tym temacie też panuje spora różnorodność. Asatryjczycy nie mają świętych tekstów ani naczelnego kapłana czy papieża, który mógłby zadekretować odgórnie taką listę „przykazań”, więc zarówno wymieniana liczba wartości, jak i ich lista różni się w zależności od kraju, organizacji czy nawet poszczególnego kindredu. Jednak ponieważ 9 to w tym kontekście bardzo fajna cyfra, zostanę przy takim właśnie podziale i przedstawię swoją własną subiektywną listę.

Germański thing - płaskorzeźba z Kolumny Marka Aureliusza, Piazza Colonna, Rzym

26 listopada 2013

Stowarzyszenie Asatryjskie Midgard oficjalnie rozpoczyna działalność!

 Możemy już w pełni oficjalnie poinformować, że Stowarzyszenie Asatryjskie Midgard rozpoczęło działalność. A my - ekipa Gothiskandzy - jesteśmy z nim mocno związani, gdyż większość z nas znalazła się wśród członków założycieli Stowarzyszenia. Dlatego kilka słów o tej nowej organizacji pojawia się także i u nas.



Stowarzyszenie Asatryjskie Midgard to stowarzyszenie zwykłe wpisane do rejestru ewidencji stowarzyszeń zwykłych dnia 25 listopada 2013 roku. Zostało powołane 28 września w Sulejowie przez dwunastu członków założycieli. Stowarzyszenie działa na terenie Rzeczpospolitej Polskiej z siedzibą w Warszawie i zrzesza polskich rodzimowierców germańskich. Jego celem nadrzędnym jest powołanie asatryjskiego związku wyznaniowego w Polsce. Zajmuje się opracowaniem dokumentacji i doktryny niezbędnych do powołania tegoż związku oraz aktywnym promowaniem rodzimowierstwa germańskiego.

Wszystkich zainteresowanych działalnością Stowarzyszenia zapraszamy na oficjalny profil organizacji na Facebooku.

Tymczasem życzę nam wszystkim owocnej dalszej pracy i pomyślnego rozwoju!


15 listopada 2013

Czy Asatru to tylko Islandia...




            W obiegu publicznym funkcjonuje wiele różnych nazw odnoszących się do związku z germańsko-nordyckim panteonem i świadczonego mu kultu. Asatru, Vanatru, Odynizm, Teodyzm, Forn Sidr, Firne Site, Urglaawe, Stara Wiara, Northpath, Rodzimowierstwo Germańskie, Heathenry, Pogaństwo Germańskie... i pewnie znalazłoby się jeszcze wiele innych. Czy zasadne jest nazywanie tych wszystkich ludzi asatryjczykami, czy może poprawniej byłoby heathen? A może vanatrystami, odynistami, teodystami czy staroscieżkowcami?


        W zasadzie najwłaściwszą nazwą powinno być heathen, słowo oznaczające etnicznego poganina germańskiego. Heathen pochodzi od greckiego ἔθνος, [(h)etnos] – ethnos, oznaczającego lud bądź grupę etniczną, w gockiej formie haiþno użytego po raz pierwszy przez biskupa Wulfilę, w stosunku do (jeszcze wtedy pogańskich) Gotów w jego tłumaczeniu Biblii. Formy podobne o prawdopodobnie tym samym źródłosłowie występują w staroangielskim – hæðen i staronordyckim – heiðinn. Czyli znaczenie tego słowa jest zupełnie inne niż łacińskiego paganus – poganin, którym przyjęło się nazywać wszystkich wyznawców religii nieabrahamowych, również i tych współczesnych, zaliczanych do neo- czy też ezopogan (ezopogaństwo to mieszanka dawnych przedchrześcijańskich wierzeń, New Age, okultyzmu, archetypów Junga i wszystkiego ze wszystkim, wyciągniętego z różnych kultur i zmieszanego w „mistyczna papkę” przez współczesnych mistrzów-założycieli. Typowym przykładem tego nurtu jest Wicca).
                         
         Problem polega na tym ze Asatru/Heathenry jest religią światową i trudno znaleźć poza Europa czyli np. w Ameryce Północnej, Południowej czy w Australii prawdziwie „etnicznego” wyznawcę Północnych Bogów. I mimo że w językach zachodnioeuropejskich przyjęła się w zasadzie nazwa Heathen na określenie ogółu „germańskich pogan”, z tego właśnie powodu wydaje się ona nie być do końca adekwatna. W języku polskim jest z nią dodatkowy kłopot, jako że nie istnieje żadne tłumaczenie w pełni oddające w różnicę znaczeniową między nią a „pogaństwem”. Najbliższym oryginału byłoby określenie „etnista/etniści”, skąd już etymologicznie niedaleko do narodowca, a przecież nie o to nam chodzi.
Dlatego też pojęcie Asatru stało się rodzajem słowa-wytrychu, którym określają się wszyscy czujący jakąkolwiek wieź z germańskimi bogami. I mówiąc szczerze, nie ma w tym nic złego.

11 listopada 2013

O germańskiej antropologii teologicznej


Każda kultura w inny sposób widzi mentalny czy też duchowy element ludzkiej tożsamości i jego związek z ciałem, rozumianym jako składowa czysto materialna, śmiertelna i wobec trwałości owego elementu duchowego, ulotna. Obecnie powszechne jest pojmowanie go jako pewnej nierozdzielnej całości, przeciwstawianej materialnemu ciału lub uznawanej za jego niematerialny odpowiednik.

Zupełnie inaczej tę sprawę postrzegały ludy germańskie, dla których istota ludzka była złożona z licznych, wzajemnie współdziałających i uzupełniających się elementów, a dopiero wszystkie one składały się na w pełni zdrową fizycznie i mentalnie osobę. Co ciekawe, niektóre z tych elementów nie są konieczne do życia, można je utracić w wyniku niegodnego postępowania lub rozmaitych własnych lub cudzych postępków. Jednak, by człowiek był pełen, zdolny do samodzielnego kształtowania swojego losu, a tym samym pozytywnego wpływania na los wszystkich, którzy są z nim związani, niezbędna jest harmonijna i zdrowa współfunkcjonalność wszystkich licznych składowych.


10 listopada 2013

11.11.2013



Niech Odyna Dziewczę otuli Cię swymi skrzydłami,
Niech Twa Fylgia prowadzi Cię w ostatniej drodze,
Niech Thor użyczy Ci siły w tej podróży,
Niech Frigg nadal chroni Twych bliskich,
Niech Freyja ułatwi im pożegnanie...

Nadszedł czas, czas na u Bogów gościnę,
Towarzysze Twoi zasiedli już w Walhalli,
Zbroje ich i miecze lśnią w ogniu czerwienią,
Najdzielniejsi z dzielnych miód złoty w rogach wznoszą,
Na Twoje powitanie...


HAIL EINHERJAR!

7 listopada 2013

Słowo na czwartek


Wejdź na wysoki szczyt
i spójrz na niebo ponad lasem
Usłyszysz wtedy wiatru szum,
a może głos.
Może usłyszysz grzmot
i błysk przez chmury ujrzysz czasem
A może radę da ci
pewien mądry ktoś.


Gdy drogi zaprowadzą cię
do kręgu drzew i skał
Jak gość zachowuj się,
abyś nie zyskał sobie wrogów.
Kamienny kopiec wznieś,
a niczym góra będzie stał
Dopóki będzie w ludziach trwać
wiara w starych bogów.


Ofiary swe złóż w ognia blask
i piwa też nie żałuj
Nie zgasi żaden dobry trunek
waszej gorącej więzi.
I nawet podczas deszczu tańcz,
wielkiego czekaj znaku -
Tęczowym mostem na tę ucztę
plemię Asów już pędzi


obrazek: Valhalla - Den samlede saga by Peter Madsen

5 listopada 2013

Vetrablot, Stegna 2013



W dniach 1-3 listopada mieliśmy przyjemność organizować otwarty zlot asatryjski połączony z obchodami święta Vetrablot w Stegnie niedaleko Gdańska. Było to dla nas o tyle ważne i wartościowe doświadczenie, że po raz pierwszy jako grupa pomorskich asatryjczyków podjęliśmy się organizacji większego spotkania dla liczniejszego niż nasze lokalne grona osób. 

Pomimo iż z powodu rozmaitych przypadków losowych nie wszyscy, którzy chcieli, dali radę do nas dołączyć, spotkanie było naprawdę przyjemne i owocne. Ośrodek, w którym mieszkaliśmy okazał się ślicznym i niezwykle przyjaznym miejscem, a nasza Gospodyni osobą bardzo otwartą i życzliwą. Spędziliśmy też wiele czasu na spacerach po urokliwej okolicy – lasy i plaże są tam po prostu piękne! Szkoda tylko, że pogoda nam nie dopisała. W dwa z trzech dni naszego pobytu niemal nieustannie padał deszcz. Okazało się jednak, że to wcale nie powód do tego, by rezygnować z bliższego poznania okolicy.

Przyjemne spacery i radosne integrowanie w świetlicy (naprawdę wyjątkowo klimatycznej!) to jednak nie najważniejsze punkty minionego weekendu. Jakkolwiek spotkanie w gronie znajomych i przyjaciół, wspólne spędzanie czasu, rozmowy – te poważne i te bardziej żartobliwe – to zawsze bardzo wartościowe doświadczenie, to najistotniejszymi przeżyciami każdego święta są, jak wiadomo, części rytualne. Ja miałam okazję tym razem uczestniczyć w aż dwóch blotach – jednym większym i zaplanowanym, na przepięknej, pełnej uroku plaży, wspólnie z naszymi gośćmi; i w drugim, mniejszym i bardziej spontanicznym, ale za to także bardziej osobistym i dla mnie szczególnie ważnym, w naszym zaprzyjaźnionym gronie pomorsko-warszawskim.

4 listopada 2013

Do młodych

Autor: Gotthard


Jeśli ja jestem normalny – to człowiek zamknięty w domu wariatów jest nienormalny. Ale jeśli to on jest normalny? Kim ja jestem?


Zainspirowany tekstem Kozła postanowiłem popełnić kilka słów. Tekstów na temat, że Asatru jest religią społeczną trochę już zostało napisanych, więc nie będę się nad tym rozwodził – należy przyjąć jako aksjomat. Asatryjczycy nie mają łatwo, bo prawdę mówiąc, z urzędowego punktu widzenia nie jesteśmy nawet mniejszością religijną. Staramy się tworzyć społeczność wewnątrz mocno osadzonego chrześcijańskiego kręgu kulturowego. A jak to jest – każdy widzi. Niełatwo.

Na początku asatryjskiej drogi, ścieżki, czy jak byśmy tego nie nazwali, każdy czuje się „odszczepieńcem”. Popaprańcem wśród jakże wielu „normalnych” chrześcijan. Każdy zastanawia się, czy aby nie ześwirował, że biega z Młotkiem do lasu i odprawia rytuały, których często sam na początku nie rozumie. Każdy się tak czuje otaczany zewsząd przez chrześcijan. Niewielu jest ludzi, którzy przychodzą do Asatru, nie mając bagażu chrześcijańskich doświadczeń, chrześcijańskich naleciałości i chrześcijańskich tradycji. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że tym łatwiej jest „wskoczyć” na asatryjską ścieżkę, im mniej było w naszym najbliższym środowisku chrześcijaństwa. Im bardziej rodzinne chrześcijańskie, a nawet pseudochrześcijańskie, tradycje kultywowane są w danym środowisku, tym trudniej ma asatryjczyk. Niejako przez środowisko, w którym żyje, jest zmuszony do kultywowania chrześcijańskich tradycji. Bo partner, bo rodzice, bo dziadkowie, bo znajomi. Nie dość, że taki osobnik czuje się wyobcowany, to często nie rozumiany i wyśmiewany.

31 października 2013

Asatryjczycy internetowi


„To wasze neopogaństwo internetowe…” – tak wyraził się kiedyś o nas, asatryjczykach, mój znajomy chrześcijanin. Oczywiście, wszyscy doskonale wiemy dlaczego sformułowanie „neopogaństwo” jest głupie i nie identyfikujemy się z nim. Oczywiście, powiedział to człowiek zupełnie niezorientowany w tym, co dzieje się w naszym środowisku i posiadający o nim bardzo błędne pojęcie, wyciągający wnioski na podstawie pozorów i własnych domysłów. Niemniej w pewien sposób dał mi do myślenia. Te konkretne jego słowa pobudziły mnie do pewnej refleksji, która wynika także z szeregu innych, rozmaitych okoliczności.

A jest to refleksja następująca: Tak, to prawda. W internecie jest nas pełno. Wszędzie nas widać i słychać. Wystarczy mieć jednego asatryjczyka w gronie „fejsbukowych znajomych”, a codziennie obserwuje się niekończące się debaty pomiędzy całą ich bandą, dziesiątki zdjęć, obrazków i artykułów w interesującej ich tematyce. Ale ile z tych osób to rzeczywiście ludzie udzielający się społecznie „w realu” tak czynnie jak w sieci? Ilu tych, którzy deklarują uczestnictwo w wydarzeniach, imprezach, świętach, zjazdach, akcjach, rzeczywiście bierze w nich udział? Ilu robi coś konstruktywnego w rzeczywistym świecie, a ilu potrafi tylko wrzucać obrazki i cytaty z Havamal w tak przepastne, jak cierpliwe otchłanie internetu? U ilu ludzi ich wielka zdeklarowana „asatryjskość” zaczyna się wirtualnie i wirtualnie kończy? 


Źródło: http://www.paganforum.com

24 października 2013

Ofiary Pana Boga



Debiutując na blogu odejdę trochę od nowej świeckiej tradycji zapoczątkowanej przez moich przedmówców (przedpiśców?) i zamiast poradnikowo,  konkretnie napiszę bardziej ogólnie, a miejscami nawet refleksyjnie. Od dłuższego już bowiem czasu nurtuje mnie pewien problem i dyskutując na forach pogańskich czy asatryjskich oraz czytając komentarze politeistów germańskich na tematycznych profilach FB chyba wreszcie udało mi się go zidentyfikować i nazwać. Doszedłem do wniosku, że większość działań, wypowiedzi i komentarzy, które w mgnieniu oka wyprowadzają mnie z równowagi ma w gruncie rzeczy to samo źródło – to wielka krzywda, którą uczynił nam asatryjczykom chrześcijański bóg i jego wyznawcy. Krzywda, którą bardzo trudno będzie naprawić.

Wbrew oczekiwaniom nie będę jednak narzekał na „bezpowrotne zniszczenie religii i kultury naszych przodków”, „przymusową chrystianizację ogniem i mieczem”, „zapomnianą obyczajowość”, „wycięte święte dęby” i inne tego typu rzeczy, które w postaci tych samych haseł zawsze pojawiają się przy wspominaniu historycznych zaszłości między tymi religiami. Chodzi mi o krzywdę całkiem współczesną, która cały czas się dzieje i zabiera coraz więcej i więcej ofiar – zarażenie nas syndromem ofiary.

Czemu jest nas tak mało? Przez chrześcijan! Czemu nie mamy zarejestrowanego związku wyznaniowego? Bo w Polsce są katolicy! Czemu nikt się z nami nie liczy i nie mamy nic do powiedzenia w przestrzeni publicznej? Bo wszędzie wiszą krzyże! Wszyscy słyszeliśmy wymówki i usprawiedliwienia mnożone w nieskończoność. Mentalność ofiary, zaszczepiona przez religię, w której to „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” wsiąkła w nas na tyle głęboko, że zaczynamy myśleć jak oni i tak się zachowywać. Zamiast pokazywać z jak najlepszej strony, jak pełna zalet jest nasza religia, jak żyjemy i kim jesteśmy, afiszujemy się jedynie ze swoim „byciem na anty”. Zamiast poganami jesteśmy antychrześcijanami, antymonoteistami, antyklerykałami. Zamiast być sobą, jesteśmy w wiecznej opozycji, zamiast aktywnie działać i brać sprawy w swoje ręce, gnuśniejemy w poczuciu moralnej wyższości. 

20 października 2013

O blocie słów kilka...


Wszystkie asatryjskie rytuały są ściśle powiązane z naszym sposobem widzenia bogów i wzajemnymi relacjami tych ostatnich z ludźmi. Podstawą jest w nich zawsze zasada zaufania i wierności bogom, którzy w obrzędach występują jako nasi partnerzy i krewni.
Krewni dlatego, ze w akcie ożywiania pierwszych ludzi, bogowie podzielili się z nami krwią, oddechem i ciepłem – niejako przyjmując jednocześnie do swej rodziny. Od tego czasu asatryjczycy i bogowie stoją w jednym szeregu, wspierając się wzajemnie.
Dlatego tez, bez względu na to czy rytuały dotyczą ofiar wotywnych, dziękczynnych czy czegokolwiek innego, zawsze u ich podstaw leży wymiana świadczeń, wymiana darów.
Jak w rodzinie. Jak między krewnymi.

W dawnych czasach gdy człowiek był bardziej zależny od kaprysów natury i zdany na jej łaskę i niełaskę, wierzył ze dzięki bogom i ich przychylności ma większe szanse na przetrwanie. Gdy grad zniszczył większość przyszłych zbiorów, należało być przygotowanym na ciężki czas głodu. Aby tego uniknąć składano ofiary z intencja „wymiany darów”, aby w zamian za nie bogowie chronili zbiory. Dzisiaj oczywiście wygląda to nieco inaczej, tym niemniej można nadal wyróżnić dwie podstawowe pogańskie koncepcje ofiarne. Pierwsza została opisana powyżej i funkcjonuje na zasadzie „daje, aby i mnie dano”, druga rozumie ofiarę jako akt połączenia się z bóstwem – i poprzez rytualne braterstwo krwi zawarte z bogami , przekazuje człowiekowi część boskiej mocy.

17 października 2013

Ofiara problematyczna, cz. II: O tym, co wypada, a co nie przystoi



Na temat charakteru ofiar teoretyzować można długo. Ale, jak wiadomo, teoria i praktyka nie zawsze idealnie się zazębiają. W każdej kwestii i we wszystkich sferach życia. Przejdę więc teraz do przykładów czysto praktycznych – prostych i obrazowych. Od razu zaznaczę także, że nie są to absolutnie żadne „prawdy objawione”, ale moja subiektywna perspektywa.

W kwestii doboru ofiar kieruję się zwykle nie tylko względami historycznymi. Są one dla mnie raczej inspiracją, niż czymś, czego należy się sztywno trzymać. Lubię ofiary niestandardowe (oczywiście – nie zawsze i nie jest to żadną regułą), uważam, że własna inwencja jest tak samo ważna, jak wiedza zdobyta podczas czytania mądrych książek. Lubię, gdy moje ofiary są w jakiś sposób osobiste, takie „od serca”, tak samo jak wolę dawać ludziom prezenty "z duszą", dobrze dobrane i przemyślane, coś znaczące, a nie oklepane i standardowe.

Podchodzę do ofiar tak samo jak do wymiany prezentów i obdarowywania w relacjach międzyludzkich – przecież jedne i drugie mają wzmacniać więzi. Uważam bowiem, że relacje ludzko-boskie określają zasady podobne do relacji międzyludzkich. Lubię więc szukać między nimi analogii, budować swoje relacje z bogami, odwołując się do tych, które staram się budować z ludźmi. Najłatwiej jest mi więc przedstawiać swoje stanowisko za pomocą prostych, obrazowych przykładów „z życia rodzinnego”.

8 października 2013

Ofiara problematyczna cz. I. Czyli co, dla kogo i z jakiej okazji…



Ostatnio spotykam się z pytaniami o kwestie ciekawe, które jednak „bardziej opierzonym asatryjczykom” mogą wydawać się bardzo oczywiste. Nie są takie jednak dla wszystkich, szczególnie tych względnie „świeżych”. Ja uważam, że te pytania wcale nie są głupie ani naiwne, a poruszana problematyka błaha. Sądzę, że warto na takie pytania odpowiadać, warto o tym mówić, dzielić się doświadczeniem.

Chodzi mianowicie o kwestie ofiar. Co, komu i z jakiej okazji należy dawać? Co wypada, a czego nie? Co jest bardziej, a co mniej adekwatne i „na miejscu”?

Oczywiście nie podam tutaj żadnych usankcjonowanych wytycznych – takie, jak wiadomo, nie istnieją. Mogę za to podzielić się własną subiektywną opinią i swoimi doświadczeniami, które opierają się w dużej mierze na zwykłej, ludzkiej, prostej logice.

Dla mnie rodzaj ofiary zależy od przynajmniej kilku czynników:

3 października 2013

Goci na ziemiach polskich


Gothiskandza – Wybrzeże Gotów...

Kim byli Goci, Gepidowie, Wandalowie? Skąd i jak pojawili się na ziemiach polskich i na kartach historii? Przywędrowali z Północy czy tez może nasze, teraz polskie i słowiańskie ziemie, były kolebką tych germańskich plemion?
Okazuje się, że odpowiedź na te pytania wcale nie jest taka prosta...
Na pewno Goci zaliczali się do wschodniego odłamu plemion germańskich. Świadczą o tym zarówno ich język, zwyczaje, kultura materialna jak i wierzenia wspólne wszystkim Germanom.
Już starożytni pisarze i historycy poczynając od Strabona i Pliniusza Starszego, poprzez Tacyta aż do Ptolemeusza pisali o Gotones, Gautons, Guthones, Gautoi którzy żyli na brzegach Oceanu ( Morza Batyckiego) w okolicach ujścia Viscli, Wistli, Visteli czyli naszej Wisły.
Tam również umiejscawia ich ojczyste siedziby staroangielski poemat „Daleki Wędrowiec“

"Wulfhera odwiedziłem i Wyrmhera,
często tam walka nie ustawała,
kiedy Hredów* wojska twardym mieczem
musiały bronić koło lasów nadwiślańskich
starych siedzib ojczystych przed ludami Attyli" 
   (tłum. G.Labuda/J.Fisiak´)
 
[*Hredowie = Hreidrgoci, nazwa Gotow spotykana w skandynawskich sagach]

2 października 2013

Bragi, daj natchnienie!

Tekst ten jest sam w sobie inwokacją, obowiązkowym wstępem przed zimowym koncertem i ofiarą dla Złotoustego, by mój rożek z miodem zamienił się choć na chwilę w Óðrerir. Miłej lektury, a niedługo również miłego słuchania :)


Bragi, prowadź moje palce
gdy dotykam struny

By ta pieśń się wryła w pamięć
jak w kamieniu runy

A gdy stukam pałką w bęben
dodaj nam otuchy

Żeby rytm ten przywiódł do nas 
tylko dobre duchy


Bragi, śpiewaj moim głosem
słowa swej mądrości

By ta pieśń dotknęła wszystkich
aż do samej kości

Rozgrzej ciepłą skalą dźwięków
serca skute lodem

To się chętnie podzielimy
strawą oraz miodem


Heilir Æsir! Heilir Vanir!
Heilir öll ginnheilög goð!

Heilar Nornir! Heilar Disir!
Heil sjá in fjölnýta fold!

Chwała dla tych, co walczyli
tu o nasze życie

Chwała wam, gdy dla swych dzieci
również powalczycie!  

 

30 września 2013

Skandynawska Noc Muzeów - Tczew, maj 2013



 18 maja tego roku odbyła się kolejna edycja Europejskiej Nocy Muzeów. Z tej okazji nasza wesoła asatryjska ekipa wybrała się do Tczewa na imprezę w całości poświęconą Skandynawii.
 
Zabawa była nie byle jaka! Świetnie zorganizowana impreza pod honorowym patronatem ambasad Szwecji, Norwegii i Finlandii dostarczyła nam wielu wrażeń i miłych, a chwilami i zabawnych, wspomnień. Na szczęście nie było też, jak się z początku obawialiśmy, dzikich tłumów, panowała przyjemna, kameralna atmosfera. 
Aż żal, że nie mogliśmy znaleźć się w kilku lokalizacjach jednocześnie. Niestety, punkty programu odbywały się w różnych miejscach w tym samym czasie, byliśmy więc zmuszeni wybrać tylko te, które przypadły tam, gdzie bez problemu udało nam się trafić – mianowicie na dziedzińcu przed Fabryką Sztuk. Przez to wiele innych ciekawych atrakcji nas ominęło, jednak absolutnie nie narzekamy na te, w jakich dane nam było wziąć udział.

25 września 2013

Vetrablot, Pomorze 2013




Mamy przyjemność zaprosić wszystkich chętnych na ogólnopolski otwarty zlot z okazji święta Vetrablot.

Jest to święto asatryjskie połączone z ofiarą blot. Zapraszamy Was, oczywiście, wraz z osobami towarzyszącymi. Mile widziane całe rodziny. Wszystkich rodziców serdecznie zachęcamy także do zabrania ze sobą dzieci (doskonałe warunki dla dzieciaków w każdym wieku gwarantowane!).

24 września 2013

Asatru Pomorze, czyli kilka słów o nas

Usiądź i wsłuchaj się w szum fal
uderzających o kamienisty brzeg.
Posłuchaj opowieści o dniach minionych.
O sławnych przodkach i bohaterach,
którzy byli tu przed nami.

Usiądź i wsłuchaj się w grzmot
przetaczający się nad spienioną tonią.
Posłuchaj opowieści o dniu dzisiejszym.
O tych, którzy nad tym samym brzegiem
spotykają tych samych bogów i te same duchy.

Usiądź i wpatrz się w linię na horyzoncie,
gdzie błękit nieba stapia się z błękitem wód.
Posłuchaj i zapamiętaj,
byś mógł opowiedzieć tym,
którzy przyjdą po nas.


Jak sugeruje sama nazwa naszego bloga i motywy graficzne – inspirujemy się w dużej mierze motywami gockimi. Nie jest to kwestią przypadku. Gotiskandza oznacza Wybrzeże Gotów, bo to właśnie z naszego regionu wywodzi się jedno z najstarszych plemion wschodniogermańskich. Te inspiracje dyktuje nam więc przede wszystkim swoisty „patriotyzm lokalny” i duma z przodków mieszkających na tych ziemiach przed nami.