Frey przejął królestwo po Njordzie i
był nazywany drotem przez Szwedów, którzy płacili dla niego podatki. Frey był
tak jak ojciec szczęśliwy w przyjaźniach i polowaniach. Frey wybudował wielką
świątynię w Upsali, uczynił tam swą siedzibę jako wodza i dał świątyni
wszystkie podatki, kraje i dobra. Od tego czasu po dziś dzień Upsala jest
stolicą. W tym czasie rozpoczął się pokój Frodego, a w całym kraju zbierano
dobre plony, co Szwedzi przypisywali Freyowi, który był bardziej czczony niż
inni bogowie. Ludzie znacznie się wzbogacili w tych dniach dzięki pokojowi i
dobrym zbiorom. Żoną Freya była Gerd, córka Gymisa, a ich syna nazywano Fjolne.
Frey był nazywany drugim imieniem Yngwe, które to imię uważano za imię
honorowe, tak że jego potomkowie zostali nazwani Ynglingerami. Frey zachorował,
a gdy choroba objęła jego ramię, jego ludzie przedsięwzięli plan. Wznieśli
wielki kopiec, w którym umieścili drzwi z trzema dziurami. Gdy Frey umarł
pochowali go w grobowcu, lecz przez trzy lata utrzymywali jego śmierć w
tajemnicy przed Szwedami. Wszystkie podatki wrzucano do grobowca, przez jedną
dziurę złote, przez drugą srebrne, a przez trzecią miedziane monety. Pokój i
dobre zbiory utrzymywały się.
Saga o Ynglingach
![]() |
Świątynia w Gamla Uppsala - Carl Larsson "Midvinterblot" |
Od kilku
lat planowaliśmy cykl wypraw do różnych „asatryjskich” miejsc, ważnych dla nas z
historycznego czy religijnego punktu widzenia. Wreszcie udało nam się zacząć w
tym roku od wizyty w Gamla Uppsala, gdzie pojechaliśmy we trójkę na początku
lipca z moją żoną Leną i moim przyjacielem.
Gamla
Uppsala jak nie trudno zgadnąć znajduje się tuż koło Uppsali, czyli raptem
godzinę drogi na północ od Sztokholmu, gdzie warto zacząć zwiedzanie tego kawałka Szwecji. Do Sztokholmu
dostać się z Polski łatwo, z większości lotnisk lata tam Ryanair albo Wizz Air i
kupując bilet odpowiednio wcześniej można polecieć w obie strony płacąc niewiele. U nas wyszło bardziej spontanicznie, bo wyjazd z powodów
zawodowych przekładaliśmy już dwukrotnie, ale i tak udało nam się znaleźć w
miarę sensowne cenowo połączenie. Letnie ciuchy na szczęście są lekkie i nie
zajmują wiele miejsca, więc jako sprawni turyści z wieloma latami
"plecakowania" po Polsce na koncie uniknęliśmy też dodatkowych opłat za bagaż pakując się na 4
dni w bezpłatny bagaż podręczny.
Mimo
tłumów turystów już sam Sztokholm jest fajnym celem letniej wycieczki, bo żeby
obejrzeć pierwsze runiczne zabytki nie trzeba nawet ruszać się z Gamla Stan
czyli sztokholmskiego Starego Miasta. Najbardziej chyba znany kamień z
inskrypcją, zwany przez naukowców „Uppland Runic Inscription 53” jest wmurowany
w ścianę jednego z budynków przy ulicy Prästgatan, dosłownie przecznicę od
głównej ulicy handlowo-gastronomicznej tej dzielnicy i tuż za rogiem od naszej
ulubionej kawiarni z gigantycznymi kanapkami z krabem (to z kolei tuż przy Akademii
Szwedzkiej, w końcu nobliści też muszą jeść). Kamień pochodzi z XI wieku i jest
rzeźbiony w stylu Urnes, a zachowana prawie w całości inskrypcja całkiem
niemagicznie głosi „Thorsteinn ok Freygunnr thau ... stein eptir ... son sinn” z
czego, mimo brakujących fragmentów, łatwo można się zorientować, że wznieśli go
Thorsteinn i Freygunnr ku pamięci swojego syna.
Muzea i
inne historyczne atrakcje Sztokholmu zaliczyliśmy już przy okazji poprzedniej
wizyty, więc jeden dzień snucia się po kawiarniach i sklepach z pamiątkami w
zupełności nam wystarczył. Większość z nich sprzedaje zresztą samą
chińszczyznę, koszulki z flagą Szwecji i plastikowe hełmy z rogami, więc jeśli widziało
się jeden, to tak jakby widziało się wszystkie. Wyjątkiem jest „Handfaste the
Viking Shop” przy Västerlånggatan gdzie jest trochę fajnej biżuterii wzorowanej
na wykopaliskach, przedmioty dla rekonstruktorów (noże, rogi, wyroby z kości itp.)
i inne pamiątki, jak zestawy do gry w Hnefatafl. Większość z tego można bez
problemu znaleźć w warsztatach polskich rzemieślników i będzie to tańsze oraz
lepiej zrobione (tu akurat oceniam na podstawie biżuterii), ale gdyby ktoś chciał sobie coś takiego przywieźć to
zdecydowanie jest najlepszy adres, jaki znaleźliśmy (mają też sklep online,
gdyby ktoś chciał spojrzeć na ofertę).
![]() |
Kopce Królewskie, daleko z prawej Kopiec Thingów |
Kolejny dzień poświęciliśmy w całości na wyprawę do Gamla Uppsala. Z głównego dworca kolejowego złapaliśmy dość szybki i wygodny pociąg podmiejski do Uppsali i po niecałej godzinie byliśmy na miejscu. Z Uppsali do Starej Uppsali można na upartego dojść piechotą (niecałe 5 km, więc godzinny spacer), dojechać miejskim autobusem albo wziąć taksówkę.
Gamla
Uppsala znajduje się na granicy przedmieść Uppsali, w otoczeniu niewielkich
domów i podmiejskich pól i łąk. Mimo bliskości torów kolejowych miejsce jest
ciche i nawet dla takich jak ja - nieczułych na energię miejsc, czakry i "kosmiczne
linie energetyczne" - ma swoją specyficzną atmosferę, która udzieliła nam się
bardzo szybko. Celowo wybraliśmy na wizytę środek tygodnia i godziny
wczesnopopołudniowe, więc na miejscu było poza nami może z 10 osób, które
szybko rozproszyły się po sporym terenie.
Opis
Królewskich Kopców w Gamla Uppsala każdy zainteresowany tematem pewnie nie raz czytał,
więc nie będę przynudzał kopiując informacje dostępne na wiki. Dla porządku przypomnę tylko, że mówimy o miejscu o
bardzo bogatej historii, gdzie poza 3 głównymi kopcami datowanymi na czasy
wędrówki ludów (konkretnie na przełom V i VI wieku) znaleziono ślady ponad 2000
mniejszych kurhanów (do dziś przetrwało ok. 250), z których najstarsze pochodzą jeszcze
z epoki brązu. Poza cmentarzyskiem Gamla Uppsala to także siedziba władz i
ważny ośrodek religijny, który swoją funkcję pełnił prawdopodobnie od III aż do
początków XIII wieku. No i przez wiele wieków to właśnie tam Swionowie organizowali
swoje wiosenne allthingi i świętowali Dísablót.
Pierwsze
kroki oczywiście skierowaliśmy do Kopców Królewskich, które obiega niezbyt
długa trasa spacerowa. Trzy główne kurhany są ogrodzone niewielkim płotkiem, który
niestety wielu ludzi ignoruje wspinając się na nie i wydeptując w soczystej i
przyciętej trawie brzydkie łyse ścieżki. Prośba, żeby tego nie robić znajduje się zaraz przy muzeum na
pierwszej tablicy informacyjnej, która zwraca uwagę na fakt, że deptane przez
tysiące turystów kopce osypują się i szybciej niszczeją, ale jak widać na zdjęciach sporo ludzi to ignoruje.
Korzystając z dobrej pogody spacerowaliśmy po okolicy przepatrując ją pod kątem ładnego ustronnego miejsca na blot. Zgodnie wybraliśmy piękny kawałek łąki pomiędzy kilkoma mniejszymi kurhanami kawałek za ogrodzonym terenem, ale z dobrym widokiem na cały obszar cmentarzyska i Kopce Królewskie. Blot był kameralny i niezbyt długi, ale piękna okolica, związane z tym miejscem legendy, jego historyczne oraz religijne znaczenie jak i towarzystwo bardzo bliskich mi ludzi sprawiły, że zapamiętam go na długo. Na zakończenie, zwyczajem zapoczątkowanym przez miejscowych członków i sympatyków Forn Sed zawiesiliśmy ofiary w pobliskim lasku i poszliśmy odwiedzić lokalne muzeum.
Po drodze do muzeum, na małej łące za kurhanami
natknęliśmy się na bardzo specyficzny kamień. Pierwsza myśl: jak fajnie, że Forn
Sed ustawiło tu piękny kamienny ołtarz, z którego mogą korzystać poganie.
Niestety chwila googlania w celu potwierdzenia naszych domysłów pokazała, że
nie mogliśmy mylić się bardziej. Kamień, oryginalnie pokryty dodatkowo literami,
ustawiła tu w 1989 roku miejscowa parafia, żeby Jan Paweł II podczas swojej
wizyty w Gamla Uppsala miał gdzie odprawić mszę polową. Cóż, widać kościół znajdujący
się 100 metrów dalej nie był wystarczająco dobrym miejscem i trzeba było jeszcze
wyraźniej zaznaczyć swoją obecność. Jak czytaliśmy później, miejscowa
społeczność asatryjska odebrała ten gest podobnie do nas i długo myślała, jak
na to zareagować. Ścierały się różne opcje i pomysły, w międzyczasie ”nieznani
sprawcy” odłupali z kamienia napisy i podobno nawet próbowali go rozłupać na
kawałki starą metodą przypisywaną Hannibalowi, polegającą na podgrzewaniu ogniem i polewaniu octem. Wreszcie w roku 2000 powstał plan, żeby zamiast
niszczyć głaz i pielęgnować nienawiść do tego, co symbolizuje zrobić to samo,
co zrobili ze Starą Uppsalą chrześcijanie, czyli po prostu przejąc znów to miejsce dla siebie i
zacząć z niego korzystać. Efektem tego był pierwszy od 900 lat publiczny blot w
Gamla Uppsala, od którego rozpoczęły się regularne święta organizowane w tym
miejscu.
![]() |
Blot Forn Sed w Gamla Uppsala - w tle widoczny sporny kamień (zdjęcie ze strony Samfundet Forn Sed Sverige) |
Muzeum jest niewielkie, ale zawiera kilka ciekawych dioram pokazujących wygląd okolicy kilkanaście wieków temu, gdy Uppsala leżała jeszcze nad morską zatoką oraz sporo niewielkich przedmiotów i fragmentów znalezionych podczas operacji rozkopywania 4 największych kopców w latach 1847 (Kopiec Wschodni), 1874 (Kopiec Zachodni), 1925 (Kopiec Centralny) oraz 1989 (Kopiec Thingów). Poza tym muzeum jest też prężnie działającym ośrodkiem edukacji szkolnej, co widać po ilości przestrzeni oddanej dzieciom w postaci wikińskiego kącika zabaw czy wystawy rysunków (czy ta część ekspozycji na zdjęciu poniżej tylko mi przypomina gąbkowe przedstawienia bogów z muzeum w Oslo, które część z Was miała okazję oglądać?). Spacery i emocje związane z wycieczką sprawiły, że szybko zrobiliśmy się głodni, więc po pobieżnym zerknięciu na ofertę muzealnego stoiska z pamiątkami na zakończenie wizyty w Starej Uppsali odwiedziliśmy pobliską restaurację Odinsborg i wchłonęliśmy pyszną rybę.
Kolejnego
dnia planowaliśmy jeszcze wycieczkę do Birki, czyli pozostałości ważnego w
północnej Europie ośrodka wymiany handlowej z VIII – X wieku, ale
niestety plany pokrzyżowała nam pogoda. Birka leży 35 km na zachód od
Sztokholmu na niewielkiej wyspie na jeziorze Mälaren i jedyny sposób, aby się tam dostać z miasta to
kilkugodzinna wycieczka łodzią. Niestety od samego rana strasznie lało i
perspektywa spędzenia większości dnia na łodzi w deszczu skutecznie ostudziła
nasz zapał. Ale nic straconego, mamy ważny powód żeby wybrać się do Sztokholmu
jeszcze raz.
Plan naszych
pogańskich pielgrzymek po świecie ma jeszcze kilka części (i cały czas
wymyślamy nowe miejsca do odwiedzenia!), więc pewnie za jakiś czas pojawią się
na blogu kolejne relacje z podróży. Ostatni wyjazd przekładaliśmy kilka razy,
więc żeby nie zapeszać nie będę na razie zdradzał celu kolejnej wyprawy, ale
jeśli wszystko się uda, to na pewno będzie o czym pisać.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz