10 stycznia 2014

Nie jestem wieśniakiem – potyczki lingwistyczno-historyczne

„Tak sobie siedzę i myślę, i przychodzą mi do głowy różne psie myśli”[1]. Bo czytałem ostatnio o tym jak to „pogaństwo”, a nawet „neopogaństwo” się rozszerza i... brrrr... Potem Pani Prezes przysłała maila o neopogaństwie, a na dokładkę znajomy katofaszysta przyszedł do mnie i rzucił tekstem „bo wy, poganie” no i mnie zatrzęsło. I tak właśnie sobie myśleć, jak Pankracy, zacząłem...

Bo mnie osobiście wkur... denerwuje określenie "neopoganin". Ani nie jestem już taki nowy - bom stary, a z "poganinem" się nie utożsamiam. Słowo poganin ma tak bardzo pejoratywne zabarwienie, że dla mnie brzmi jak obelga. Jak naplucie w twarz. I nieważne od jakie źródłosłowu to wywiedziemy. Określenie "poganin" mnie wkur... denerwuje mnie. Bo mi się kojarzy z krucjatami i krzyżowcami, którzy gwałcili rabowali i wioski palili w imię krzyża. I aż „mnie łeb od tego napier.... napadowe bóle głowy mam”[2]! Nie utożsamiam się! I daleki jestem żeby się utożsamiać z ruchami neopogańskimi! A to z co najmniej dwóch powodów.

Jeśli komuś nie przeszkadza określenie „poganin”, albo ktoś ma to w nosie, to niech sobie podaruje czytanie reszty, bo go to pewnie nie zainteresuje, a jeśli myśli podobnie – no to zapraszam.

Herd of dromedaries, Marocco




Poganin – słowo to „zawsze” określało kogoś, kto nie wierzył w Chrystusa. Tak mniej więcej od około 370 roku naszej ery. To jest to „zawsze”. A wcześniej? Nie było „pogan”, co? Ano właśnie. Popatrzmy, co na to Wikipedia. „Wobec faktu, że chrześcijanie stali się świadomi swojej liczebności i prestiżu społecznego, przeciwstawienie paganus – militaris, źródło nowego określenia nie-chrześcijan, mogło się im wydać oczywistym (a przy tym niekoniecznie poniżającym względem pogan)”[3].

„K... no nie....! No po prostu k... no nie!”[4]... mnie wmawia się, że jestem wielbłądem i mam uwierzyć, że słowo „poganin” w ujęciu wszyscy nie-chrześcijanie nie ma zabarwienia pejoratywnego?! Bo oni – znaczy chrześcijanie, wszystkich nie-chrześcijan tak nazwali bo co? Żeby im było łatwiej poukładać świat? Jakoś przegrupować i uszeregować ludzi? Przecież byli „świadomi liczebności i prestiżu społecznego” – czyli o reszcie rodzaju ludzkiego mówili z nieskrywanym podziwem i szacunkiem – „ty poganinie!”...

Otóż nie – moi mili. Chrześcijaństwo mające dzisiaj około 41 000, tak czterdzieści jeden tysięcy różnych odmian, w czasie powstawania źródłosłowu, było religią bardzo mocno ekspansywną. Na dokładkę zdecydowanie inną niż ta, która została „stworzona” po soborach nicejskim i następnych. Krocząc po Europie, musieli jakoś oznaczyć sobie ludzi niewierzących w Chrystusa. A że pierwotnie chrześcijaństwo szerzyło się w miastach no to wniosek sam się nasuwa. Nieśli wieśniakom (paganus) „kaganek oświaty”. I stąd pewnikiem zestawienie paganus – militaris, cywil (wieśniak) – żołnierz Chrystusa, oni – my. Jaki to był ten kaganek (kaganiec), i co robili żołnierze Chrystusa – to już zostawmy na inny raz.

Taki dowcip mi się przypomniał... Majster na budowie mówi do nowego pracownika. „Jak masz na imię, leszczu?”. „Karol” – odpowiada nowy. Majster podrapał się po głowie, pomyślał i po dłuższej chwili mówi: „No to słuchaj, leszczu...”.

Colosseum in Rome-April 2007-1- copie 2B


Zatem prosta sprawa. Być może na początku, kiedy chrześcijaństwo się zarysowywało, słowo poganin nie miało zabarwienia pejoratywnego, być może nazywanie wszystkich wieśniakami, czy też cywilami, było czymś normalnym... Było czymś normalnym w tamtym ujęciu. Ale dobrze – od tamtej pory wiele wody w Vistuli upłynęło, więc czego się czepiam?... Świat się zmienia... Słowa zmieniają swoje znaczenia, nabierają innych. Ludzie zaczynają ich używać w odniesieniu do innych zjawisk. Minęło te 1700 lat i co mamy teraz...
Słowo „wieśniak” - historycznie niestety nabrało pejoratywnego znaczenia i dzisiaj częściej jest pogardliwym określeniem kogoś kto nie potrafi się odpowiednio zachować, niż określa mieszkańca wsi. A słowo „poganin”?

Cytując jednego z ważniejszych hierarchów kościelnych ks. dr. Arnolda Zawadzkiego: „Słowo „poganin” jest dzisiaj synonimem człowieka niewierzącego, a nawet barbarzyńcy. (...) Od IV wieku „poganina” określano słowem paganus, które w łacinie klasycznej oznacza „wieśniaka”. To nazewnictwo odzwierciedla późniejszy etap rozpowszechniania chrześcijaństwa, kiedy miasta przyjęły chrześcijaństwo, a mieszkańcy wsi nadal pozostawali przy swoich wierzeniach, czcząc rodzime bóstwa."[5] (ks. dr. Arnold Zawadzki jest doktorem nauk biblijnych, wykładowcą KUL i WSD w Łodzi). Czy zatem z punktu widzenia chrześcijan coś się zmieniło? Raczej nie. Tyle kościół.

Skoro słowo „barbarzyńca” jest synonimem słowa „poganin” to jakoś to pierwsze bardziej mi się podoba. A dlaczego? Bo słowo barbarzyńca z greckiego βαρβάρους/bárbaros, a z łaciny barbarus znaczy cudzoziemiec i dalej  „człowiek dziki, pierwotny, niecywilizowany, okrutny, o prymitywnych odruchach, nieznający kultury europejskiej. W starożytnej Grecji każdy cudzoziemiec, w Rzymie ten, kto nie był Rzymianinem lub Grekiem. (...) U starożytnych Greków pierwotnie neutralne określenie cudzoziemca czy człowieka posługującego się innymi językami niż grecki, później nabrało negatywnego znaczenia, oznaczając przedstawiciela niższej/innej od greckiej i rzymskiej kultury”.

I jak się nad tym zastanowić – to mi w niczym nie ujmuje. W końcu przecież ludy nieznające kultury europejskiej miały swoją własną, odrębną kulturę. Co wcale nie znaczy, że gorszą czy niższą, jak sugerowali starożytni, od tej „europejskiej”. Po prostu inną, opierającą się na innych wartościach. Może i nie budowali przepięknych polis, ale za to wymyślili kompozytowe krótkie łuki refleksyjne i podbili pół świata. A inni do perfekcji opanowali budowę długich smukłych łodzi, gdzie deski poszycia łączone były na zakładkę za pomocą drewnianych kołeczków. I swoimi podróżami po świecie wyprzedzili o kilka stuleci ten iście „cywilizowany” świat. Jeszcze inni do perfekcji opanowali obróbkę metali szlachetnych i wymyślili takie cuda jak filigran czy granulację. A jeszcze inni wynaleźli lek na dziesiątkującą cywilizowanych ludzi malarię, że o kauczuku nie wspomnę. Czy zatem bycie cudzoziemskim barbarzyńcą posługującym się innym językiem i mającego inną cywilizację to coś złego? Dopiero w XX w cywilizowane narody przejrzały na oczy i zdały sobie sprawę z tego, że „barbarzyńskie” ludy, które jeszcze dzisiaj zamieszkują kilka zakątków naszej planety, trzeba chronić. Trzeba pozwolić im żyć tak jak żyli ich przodkowie – nie narzucając im „dobroci” cywilizacji.

Oseberg longship


Współczesne użycie słowa „poganin” przypisuje się Zorianowi Chodakowskiemu, autorowi dzieła „O Słowiańszczyźnie przed chrześcijaństwem” z 1818 roku, który przywołał to określenie w stosunku do tradycji przedchrześcijańskich ludów słowiańskich na ziemiach Polski. Do dzisiaj dzieło to stanowi inspirację dla wielu polskich ruchów rodzimowierczych. I o ile słowo „poganin” zostało zapomniane przez chrześcijan z powodu „nawrócenia” elementów wywrotowych a Zorian Chodakowski wskrzesił je w kontekście Słowian, to użycie tego określenia jest zasadne w kontekście rodzimowierstwa słowiańskiego. Ale w stosunku do rodzimowierstwa germańskiego, nawet w ujęciu chrześcijańskim, bardziej pasuje słowo „barbarzyńca”. A jeszcze bardziej angielskie słowo „heathen” które ma kompletnie inny źródłosłów i wywodzi się skądinąd. Językoznawcy pochodzenie tego słowa przypisują greckiemu „ethnos”. Co z kolei oznacza grupę ludzi powiązanych ze sobą cechami społeczno-kulturowymi... i – bingo! Mamy to. Barbarzyńcy jak nic!

Wracając jednak do określenia „poganin”. Teraz obróćmy medal na drugą stronę. A my nie-chrześcijanie obracający się w nie-chrześcijańskim towarzystwie? Kto by to spamiętał w tym tyglu? Nam nie-chrześcijanom po prostu wygodniej jest przejąć chrześcijańską nomenklaturę. Ten Wiccanin, ten Druid, ten Szaman, ten Rodzimowierca, a tamten znowu Asatryjczyk – ale po co? Łatwiej i leniwiej przylepić uniwersalną etykietkę „poganin”. Taki leszcz... pamiętacie Karola z budowy?

Jeśli jakiemuś politeiście nie przeszkadza, że nazywa się go poganinem lub neopoganinem, to ok. To jego decyzja. Jeśli sam się tak nazywa – to też ok. Jego decyzja. Ja osobiście się z tym nie zgadzam.

To powód pierwszy. Jak pisałem wyżej, zawsze będę miał przed oczami spalone wioski i ludzi wyciętych w pień w imię ojca i syna. Z tym najbardziej kojarzy mi się słowo „poganin”. Z pogardą dla starej wiary i nie ważne jaka by to wiara nie była. Dość, że była starsza od wiary w Chrystusa.

RELIGIONES


Teraz powód drugi. Politeistycznych religii, nie wiem czy wiecie, jest na świecie więcej niż religii monoteistycznych. Szacuje się, że na świecie jest od 4200 do 10000 religii i ruchów religijnych (dane dość stare bo z 2011 r.). Wśród ogółu tych religii jedna, czyli chrześcijaństwo, wprowadziła nomenklaturę o której rozmawiamy. Właśnie ta, która była najbardziej ekspansywna. Ale takie „zaczepne” nazwy stosują wszystkie religie monoteistyczne. W Islamie, ludzie którzy islamu nie wyznają są „niewiernymi”. Dla żydów jesteśmy „gojami”. Nie jestem przekonany co do słuszności wrzucania wszystkich wyznawców religii nie-chrześcijańskich do wspólnego worka. Dlaczego mamy się nazywać „poganami”, a nie „niewiernymi” albo „gojami”? Tych określeń pewnie znaleźlibyśmy jeszcze kilka.

Jeśli słowo pogaństwo określa ogół religii nie-chrześcijańskich, to Asatru jest w tym samym worku co np. Rastafari, Voodoo, New Age, Realianie, Scientolodzy, Wicca, Rodzimy Kościół Polski, Shinto, Buddyzm i wiele, wiele innych. Ciekawy jestem, czy taki wyznawca Shiwy albo Sikh powie o sobie, że jest poganinem. Śmiem wątpić. Jeśli słowo „poganin” jest słowem wymyślonym wiemy przez kogo i dlaczego, to po jaką cholerę stawać w jednym szeregu z innymi nie-chrześcijanami pod wspólnym sztandarem „poganie”? Nie widzę w tym sensu. To tylko takie kłucie w oczy chrześcijan. To takie granie na nosie – „pacz, ty niedobry chrześcijaninie, to my, poganie!”. A szczerze mówiąc, to co ich to? W ich szeregach jest bardzo dużo prawych, uczciwych ludzi, których lubimy, szanujemy, utrzymujemy z nimi kontakty. Nie widzę powodu, żeby ich nie lubić, tak bo tak. Bo mamy inne poglądy religijne. Wśród wyznawców innych religii i systemów filozoficznych też znam wielu porządnych ludzi, np. scientologów czy animistów, którzy nie mówią o sobie „poganin”.

Takie skupianie na siłę pod wspólnym sztandarem wszystkich nie-chrześcijan pachnie właśnie chrześcijaństwem, gdzie ogół chrześcijan dzieli się na kościoły rzymskokatolicki, grekokatolicki, prawosławny, itd. Tylko że oni w ten lub inny sposób wyznają ten sam absolut i to nie jest gorzałka. Ale może to taka neoficka spuścizna po chrześcijańska? A może to takie mega polskie po prostu? Zjednoczenie się po to, żeby dokopać wspólnemu wrogowi? Pytanie tylko czy to jest ten właściwy wróg, czy to jest w ogóle wróg? Chyba, że chodzi o coś innego? Może chodzi o poczucie więzi z innymi nie-chrześcijanami? Że my, nie-chrześcijanie, powinniśmy się łączyć w pogańskim ruchu ekumenicznym? Być może – tylko po co? Ludzie potrafią się przecież pięknie różnić!

Nie utożsamiam się z Wicca, nie jestem wyznawcą Rodzimego Kościoła Polskiego i innych grup religijnych czczących wielu bogów, daleko mi do Voodoo, daleko mi do ruchów New Age. Nie widzę więc powodu do tego, żeby na siłę stawać w tym samym szeregu co Szamani, Druidzi czy Animiści właśnie. Przepraszam – ale nie. Nie znaczy to, że ich nie szanuję, wręcz przeciwnie. Szanuję każdą religię, ale nie chcę być utożsamiany z żadną inną oprócz mojej własnej.

Podobnie rzecz ma się ze wszystkimi ruchami „neo” czy ezo-mezo. Nie chcę być z nimi utożsamiany, nie chcę nosić tej samej chrześcijańskiej etykietki, ani z przedrostkiem, ani bez. Bo wreszcie nie chcę ponosić jako „poganin” zbiorowej odpowiedzialności za słowa i czyny innego „poganina”. Z racji noszonej etykietki. Jeśli Brown Neo Shirts zniszczy chrześcijański kościół albo powywraca nagrobki na cmentarzu, albo oklepie kilku gejów na paradzie równości – kto oberwie? Poganie. Nie chcę być z nimi utożsamiany. Jeśli wyznawcy Magicznego Zielonego Badylka spalą pół Puszczy Białowieskiej, bo odprawiali tam rytuał Blasku Ognia – kto oberwie? Poganie. Można dalej wymyślać przykłady, ale tyle wystarczy. Mam nadzieję, że to łapiecie.

Jedni są katolikami, inni greko-katolikami, prawosławnymi, protestantami, żydami, buddystami, shintoistami, nawet na scientologów mówią – SCIENTOLODZY – a dlaczego na mnie mówi się poganin albo neopoganin?! Jestem asatryjczykiem i jestem z tego dumny! Etykietki poganin nie potrzebuję. Nie wrzucajcie mnie do tego samego wora (vel kotła), co wyznawców Magicznego Zielonego Badylka, Zapachu Mchu o Północy, Ciepła Gadającego Kamienia i Latającego Potwora Spaghetti, że o Brown Neo Shirts – nie wspomnę...

Nie jestem wieśniakiem – jestem asatryjczykiem.



1. „Piątek z Pankracym” – program telewizyjny dla dzieci emitowany od marca 1978 do roku 1990, w piątki, około 16:40, w programie pierwszym telewizji polskiej.
2. Kabaret Ani Mru Mru, skecz „Smok” http://www.youtube.com/watch?v=v8C_ua8pgwU
3. Wikipedia – hasło: „Pogaństwo”
4. „Jak się pozbyć celulitu” komedia z 2010 roku w reżyserii Andrzeja Saramonowicza. http://www.youtube.com/watch?v=qy03EDdDsBw
5. „Tygodnik katolicki” 23/2011 Edycja łódzka

3 komentarze

  1. I tak sobie "pankracam", na marginesie powyższego. Czy aby ometkowanie religijne, włącznie z naszym buńczucznym - "jestem asatryjczykiem" nie jest czasem poruszaniem się, wciąż i od nowa, w tym samym obszarze semantycznym, w którym tak bardzo obrusza nas słowo "poganin". Prościej mówiąc- to czciciele Jahve i ich duchowi spadkobiercy budowali swą tożsamość wokół kultu. Dla społeczności przedmonoteistycznych tożsamość zbudowana była wokół ziemi, państwa ( o ile takie funkcjonowało), zawodu, cechu, tribusu, gildii itd. To kto jakiej był religii, to była jego prywatna sprawa o ile działał na rzecz wspólnoty, plemienia itp. Cytując tu naszego Kozioua. Mam swoją religię, tak jak mam swojego penisa. Nie oznacza to że muszę się z nim obnosić. Nie religia bowiem mówi o tym kim jestem. O tym kim jestem, mówią moje czyny. (A na gruncie "dawnych metek" - jestem Polakiem.)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz sporo racji, ale tu nie chodzi raczej o to, żeby się obnosić, tylko jeżeli już jest się zapytanym lub z jakiś powodów rozmawia się z kimś o religii, może lepiej - tak jak proponuje Gotthard - określać się konkretnie, niż używać terminu "poganin". Ja, szczerze mówiąc, też tak preferuję, bo nie utożsamiam mojej religii z jakąś szerszą grupą innych religii. I ten kontekst jak najbardziej do mnie przemawia. Nie o budowanie tożsamości na religii chodzi, ale jeżeli mam z jakiś powodów się określić akurat pod tym kontem, to wolę określenie adekwatne, konkretne, a nie takie, które sugeruje moją przynależność do jakiejś wspólnoty wielu ruchów i systemów, które w żaden sposób nie są mi bliskie i owej wspólnoty z nimi nie odczuwam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pankracujemy dalej? :) Thorbiernie, nie uważam żeby to było li tylko poruszanie się wkoło w semantyce. Chociaż od niej się zaczyna. Ogólnie nie mam nic przeciwko semantyce i jej etykietom. Ludzie je nadają, żeby w prosty szybki sposób poukładać sobie świat. Każdy tak robi i to jest zrozumiałe. Zatem jestem europejczykiem, polakiem, sąsiadem, blondynem, pracownikiem itd. itd.
    Etykiety mają różną wagę i wartość w zależności od tego kto ją nadaje i w jakim celu. Żeby to uwypuklić to mnie więcej tak, jak by ktoś po prostu nazywał mnie obszczymurem. Niby to tylko etykieta, semantyka i nie ma o co bić piany – ale mnie uwłacza i nie muszę się z tym godzić. Tym bardziej że umiejętność obsikania ściany na stojąco nie stawia mnie w jednym rzędzie z obszczymurami. Mimo, że etymologicznie nie mogę temu słowu niczego zarzucić, jedynie jego zabarwieniu pejoratywnemu.
    Jeszcze pół biedy jeśli tą etykietkę przylepia mi się prywatnie dla żartu, nie na forum publicum poklepując po plecach. Mogę się z tego obśmiać i tyle. W gruncie rzeczy mi to dynda. Ale jeśli etykieta jest publiczna i mimo uprzejmych korekt, zaczyna być epitetem, lub próbą charakterystyki przez pryzmat czegoś – no to wtedy się z nią nie zgadzam. Bo tak naprawdę nie jest mi wszystko jedno czy mówią o mnie obszczymur czy nie.
    Tak samo nie jest mi wszystko jedno czy mówi się o mnie/do mnie „poganin”. Raz, że etymologicznie mi to nie odpowiada, dwa, że stawia się mnie w jednym szeregu z ludźmi z którymi niekoniecznie się utożsamiam. Tak jak umiejętność obsikania ściany na stojąco nie predestynuje mnie do miana obszczymura, tak fakt, że nie wierzę w Jezusa, nie równa mnie do Sikha, wyznawcy VooDoo, Realiana czy Scientologa. Przecież to kompletnie inne bieguny, kompletnie inne systemy filozoficzne i ni jak się tego przyrównać nie da. I o ile jestem w stanie starać się zrozumieć chrześcijan, że wieszają na nas jednakową etykietkę (w końcu to oni to wymyślili) o tyle nie potrafię zrozumieć nie-chrześcijan, którzy z lubością się tą etykietką sami obwieszają.

    OdpowiedzUsuń