27 września 2015

Algorytm

 
 "Stamtąd przybyły dziewy wszechwiedzące,
Trzy, z owej sali, co pod drzewem stoi;
Urd zwie się pierwsza, a druga Werdandi
- rytowały w drzewie - Skuld na imię trzeciej,
Postanawiały losy, zakreślały żywot,
Ludzkim istotom stwarzały przeznaczenie." 

/WIESZCZBA WÖLWY (VÖLUSPÁ) 20, Edda poetycka w tłumaczeniu Apolonii Załuskiej-Strömberg/

A jak to samo widzą współcześni asatryjczycy? Poniżej przeczytacie przykład współczesnego, zbeletryzowanego opisu inspirowanego tym fragmentem pieśni.

*  *  *

U stóp drzewa siedziały trzy jakby wykute w kamieniu postacie. Ich niewyraźne sylwetki majaczyły w oddali, pochylone nad jakąś robotą. Z pozoru sprawiały wrażenie całkowicie nieruchomych, żadna z nich nawet nie drgnęła. Dopiero, gdy podszedłem nieco bliżej, dostrzegłem, że ich palce wykonują sprawne, szybkie, mechaniczne ruchy na jakiejś niewidocznej powierzchni, na której raz na jakiś czas, to tu, to tam, coś błyska. Rozbłyski, przypominające jakby elektryczne wyładowania, pojawiały się na ułamek sekundy, by zaraz zgasnąć i powrócić w zupełnie innym miejscu. Musiałem podejść tak blisko, że nie byłem w stanie już objąć wzrokiem ani pnia drzewa, ani wszystkich trzech sylwetek na raz, by zobaczyć rozciągniętą pomiędzy trzema postaciami delikatną, eteryczną sieć. Stałem teraz w odległości zaledwie kilka kroków od jednej z nich, ona jednak zdawała się mnie nie zauważać, sprawiała wrażenie niewrażliwej na bodźce dochodzące z zewnętrznego świata. Była tak skupiona na wykonywanej czynności, że nie przeszkadzało jej moje zaglądanie przez ramię. Stąd jednak mogłem lepiej się przyjrzeć temu, co robi.
Jej palce z zawrotną prędkością tańczyły po sieci. Wpatrywałem się długo w te sprawne, mechaniczne ruchy, by wreszcie zorientować się, że zwinne palce doplatają w niektórych miejscach kolejne nici. Raz tu, raz tam, raz jeszcze gdzie indziej, bez wyraźnego schematu, bez żadnej symetrii, jakby na chybił trafił... A jednak nie! To nie mogły być przypadkowe miejsca. Te ruchy zdawały się zbyt pewne, zbyt zdecydowane, przypominały sposób poruszania się trybików w dobrze funkcjonującym mechanizmie. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tym chaosem rządzi jakiś trudny do odgadnięcia porządek, że te pozornie przypadkowe miejsca, w rzeczywistości są doskonale obliczone i odmierzone. Nie potrafiłem tylko zrozumieć, jakim schematem, jakim wzorem kieruje się twórca.
Pochyliłem się nad postacią i spróbowałem zajrzeć pod naciągnięty głęboko kaptur. Postać nie zareagowała i na taką bezpośredniość. Nie poruszyła się, nie drgnęła. Spod kaptura niczego jednak nie dostrzegłem - ani choćby fragmentu twarzy, ani nawet błysku oczu. Tylko wyłaniające się spod szerokich rękawów szczupłe dłonie o długich, zgrabnych palcach, świadczyły o tym, że patrzę na człowieka z krwi i kości.
Przyglądałem się jeszcze przez chwilę, po czym ruszyłem powolnym krokiem w stronę drugiej postaci, tej znajdującej się po mojej prawej stronie. Ubrana w dokładnie taki sam płaszcz z głęboko naciągniętym na twarz kapturem, także zdawała się nieruchoma. Jej palce również tańczyły po sieci, wykonywały jednak nieco inne ruchy. Przystanąłem i skupiłem na tych dłoniach całą swoją uwagę, by nadążyć za poruszającymi się niezwykle szybko palcami. Po chwili zrozumiałem, że ta postać wykonywała inną czynność - łapała między palce końcówki niektórych nici, a następnie rozszczepiała je, by dalej biegły przez sieć w postaci niezliczonej ilości rozgałęzień. Gdy wpatrywałem się dłużej, zauważyłem, że niektóre z takich rozgałęzień w innym punkcie sieci znów się spotykają i łączą, a niektóre splatają się ściśle lub luźno z innymi nićmi - jedne z wieloma, inne tylko z kilkoma. Także i w tej czynności trudno było doszukać się jakiegoś schematu, wyraźnego porządku. To jednak był porządek. Porządek bez wzoru. Porządek w chaosie.
Ostrożnie, na palcach zbliżyłem się do trzeciej postaci. Niczym nie różniła się od dwóch pozostałych, jednak i ona wykonywała inną czynność. Jej ruchy były znacznie rzadsze i wolniejsze, palce wysuwały się spod rękawów tylko raz na jakiś czas, łatwiej więc było mi zaobserwować, co robi. Wiązała na niciach mocne węzły. Z początku przestraszyłem się, że delikatne, eteryczne tworzywo może pęknąć pod zamaszystymi, zdecydowanymi ruchami kościstych palców, po chwili dostrzegłem jednak, że materiał jest bardzo elastyczny i dużo mocniejszy, niż się z pozoru wydawał. Na każdej z nici zauważyłem po kilka takich supłów.
Nie wiem ile czasu stałem tak, wpatrzony w misterną konstrukcję, która coraz bardziej mnie fascynowała. Śledziłem wzrokiem hipnotyczne, idealnie zsynchronizowane ruchy palców trzech nieruchomych postaci i rozbłyski, które - jak zauważyłem dopiero teraz - pojawiały się za każdym razem, gdy jedna z nici poruszyła się i trąciła inną, a następnie przebiegały przez cała ogromną powierzchnię, wprawiając ją w drganie.
- Też lubisz je obserwować? - usłyszałem za sobą mocny, męski głos o twardej, szorstkiej barwie. Drgnąłem gwałtownie i już miałem się obrócić, gdy jedna z nici błysnęła jaśniej i zaczęła jakby migotać. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku.
- Nigdy wcześniej tego nie robiłem - odpowiedziałem. - Ale to jest... - nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego słowa.
- Fascynujące? Tak, z pewnością. Ale i bardzo przydatne, jeśli się rozumie, co robią.
- I ty rozumiesz?
- Nie. Nikt nie rozumie tego do końca. Ale ja przynajmniej rozumiem więcej niż inni i właśnie po to tu przychodzę i obserwuję. Chcę zrozumieć lepiej. Chcę się nauczyć przewidywać ich ruchy.
- Po co?
- By móc zapobiec tym, które nie są po mojej myśli.
- A co one tak właściwie robią?
- Planują.
- Co?
- Wszystko - głos na chwilę zawisł w powietrzu, po chwili jednak odezwał się znów. - Każda z tych nici należy do jednej żywej istoty - znów zamilkł na moment, jakby się nad czymś zastanawiał albo może czekał na moją odpowiedź. Ale ja nie odpowiadałem. W takich chwilach korzystniej jest po prostu słuchać. Tamten chyba też tak myślał, bo zaraz podjął znów, a ja miałem niejasne wrażenie, że w jego głosie słyszę uśmiech. - Spójrz na tamtą nić. Tę, która teraz mocniej drga. Ta jest twoja.
Mówił o tej właśnie nici, która już wcześniej zwróciła moją uwagę.
- Widzisz tę, która się do niej zbliża?
Do "mojej" nici podpływała właśnie inna, drgająca równie szybko i intensywnie. Postać, którą obserwowałem jako ostatnią, wyciągnęła nagle kościste dłonie spod rękawów i złapała w palce obie nici. Sprawnym ruchem splotła je ze sobą i zacisnęła w mocny węzeł.
- Ta jest moja.
Przez supeł przebiegł błękitny błysk i wokół zaległa niepokojąca cisza. Wsłuchałem się w nią uważnie i dopiero po chwili do moich uszu znów zaczęły docierać dźwięki, tym razem jednak głośniejsze, jakby bardziej intensywne. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że szmer, który wcześniej wziąłem za szemranie strumienia, w rzeczywistości był rytmicznym szeptem, a może śpiewem, wydobywającym się spod kapturów trzech postaci.
"Co one mamroczą? Śpiewają? Zaklinają?" - pomyślałem. A przynajmniej tak mi się zdawało. Być może jednak bezwiednie wypowiedziałem te słowa na głos, bo stojący za mną mężczyzna odpowiedział.
- Liczą.
- Liczą? - powtórzyłem za nim, zupełnie zbity z tropu, jednocześnie odwracając się w stronę rozmówcy.
- Tak, liczą - odparł z naciskiem, a jego oko łypnęło na mnie ciekawie. - Wyliczają algorytm.