31 grudnia 2014

Jule 2014

Długie i zimne są Zimowe Noce,
lecz powitajmy Nowe Słońce.

Rozpalmy ogień!

Niech płonie w kominie kłoda
i ciepło naszych rodzinnych ognisk.

Matko Frigg!
Opiekuj się ciepłem naszych przytulnych domów.

A Wy - wyżsi i niżsi Heimdalla synowie,
wznieście rogi i pijcie.

Na zdrowie!
Na szczęście!
Na dostatek!

Foto: Paulina "Thordis" Szymborska-Karcz

W tym roku okres julowy obfitował nie tylko w czas spędzony w przytulnym domu z rodziną, ale też w liczne atrakcje - czysto towarzyskie i te bardziej poważne.

21 grudnia nasze lokalne spotkanie w gdyńskiej Degustatorni odbyło się w iście świątecznym klimacie. Przyniesione przez uczestników dekoracje nadały naszemu stolikowi niepowtarzalnego uroku. Był czerwono-zielony obrus z julbockiem, ciasteczka z własnoręcznie wykonanych i ozdobionych drewnianych skrzyneczek, świeczki płonęły także we własnoręcznie zrobionych świecznikach. Centrum stołu zdobił duży róg, z którego później wspólnie piliśmy, wznosząc toasty, oraz postawniona w samodzielnie złożonej przez Roberta "doniczce z ikei" (Robert przywiózł ją w częściach i składał na miejscu :D) ślicznie zielona iglasta gałązka z drewnianymi ozdobami (w tym moją zdecydowaną faworytką - runą Sowilo). Pojawiły się też - ale tylko na chwilę, gdyż zadziwiająco szybko zostały wmłócone - ciastka z ciasta naleśnikowego w kształcie choinek i bałwanów samodzielnie upieczone... wróć!... usmażone przez Solveig. Piliśmy pyszne piwa z szerokiej oferty Degustatorni i heroinę (w formie shotów, oczywiście!) zamawianą do "świątecznego stolika". Były w końcu także prezenty i wróżby runiczne (nawet całkiem trafne!) w jednym :D

Foto: Paulina "Thordis" Szymborska-Karcz

Nie samą jednak ładną oprawą żyje asatryjczyk. Znalazło się więc i miejsce na swobodną integrację, rozmowy poważniejsze - jak te o wydaniach i tłumaczeniach Eddy, ale i te zupełnie niepoważne - konkurs na dowcipy o Stirlitzu zwyciężył Tobiasz, a w konkurencji "najbardziej absurdalny humor" przodował Daniel. Gwoździem wieczoru okazała się jednak gra w "Osadników z Kartonu" (sic!) - z tego miejsca chciałabym pogratulować Robertowi fantazji... ok, wykonania też :D

Jednak lokalne spotkanie to nie koniec tegorocznych atrakcji. Na okres julowy przypadło też katowickie spotkanie w sprawie związku wyznaniowego.

W przemiłym towarzystwie Ewy Fridrun dojechałam na miejsce pociągiem-kurnikiem w sobotę z samego rana i do południa przeszwędałam się po okolicznej galerii handlowej (kawa i ogromne ciasto czekoladowe w Tschibo przerosły moje oczekiwania!), po czym trafiłyśmy w końcu do Rudego Goblina. Pub okazał się genialnie klimatycznym miejscem (do dzisiaj mi smutno, że nie mamy takich w Trójmieście...) z przepyszną kuchnią (nazwy i opisy dań w menu wymiatają!) i świetnie zaopatrzonym barem.

Foto: Anna "Vrede" Jezienicka

Na spotkanie dotarło kilkadziesiąt osób (choć i tak nie wszyscy, którzy by chcieli) - to bardzo budujące, że tylu ludziom zależy na utworzeniu związku wyznaniowego. Pomimo pewnych niedogodności, obrady okazały się bardzo owocne. Sporo udało nam się ustalić, uzgodnić, dopracować i ulepszyć, a przygotowywana przez nas dokumentacja zaczęła przybierać naprawdę rzetelną i solidną formę. Kontrowersyjne kwestie wyjaśniliśmy sobie, przedyskutowaliśmy i przegłosowaliśmy. Choć nie w każdej sprawie byliśmy zgodni, dzięki zaangażowaniu i dojrzałemu podejściu wszystkich obecnych, udało nam się wypracować kompromisy. Padło wiele nowych, ciekawych propozycji. Dowiedzieliśmy się także w praktyce, jak wiele jeszcze zostało do zrobienia i jakie mnóstwo ciężkiej pracy nadal nas czeka. Przekonaliśmy się również, jak efektywnie umiemy współpracować, gdy trzeba, choć na co dzień jesteśmy tak różni i trzymamy się w wielu autonomicznych, różnorodnych, czasem bardzo specyficznych grupach.

Ja osobiście bardzo cieszę się, że tak wielu różnych ludzi ma coś wartościowego do powiedzenia w tej ważnej dla nas wszystkich kwestii i umie się naprawdę mocno zaangażować i że potrafimy ze sobą rozmawiać, słuchać się nawzajem. To utwierdza mnie w przekonaniu, że mimo różnych problemów i niełatwych sytuacji, jesteśmy w stanie poradzić sobie z powołaniem, a potem prowadzeniem związku wyznaniowego.

Oprócz części merytorycznej było też sporo zabawy. Wspólna integracja (tylu starych, dawno nie widzianych znajomych i poznawanie nowych ciekawych ludzi!) I wieczorna tolkienowska impreza, na której fragment przypadkiem trafiliśmy (w sali obok pełno elfów, hobbitów i krasnoludów :D). Wiele osób przywiozło też ze sobą swoje Eddy, dzięki czemu w przerwach i po obradach odbywała się sesja zdjęciowa do Projektu Edda.

Foto: Anna "Vrede" Jezienicka

Bardzo miło wspominam także nocleg w gościnnym domu w przemiłym Mikołowie, za który z tego miejsca chciałabym podziękować Kasi. Dziękuję także Ewie i Kubie, z których gościnności tym razem, ze względu na odległość, nie skorzystałam, ale obiecuję, że nadrobię to na pewno! No i na koniec jeszcze pozdrowienia dla całej ekipy, której towarzystwo umiliło mi sobotnią wesołą noc, sen na zbiorowym Wielkim Materacu oraz niedzielny poranek - Kasi, Freydis, Kostka, Wiktora i psa Diapanazego.

Foto: Paulina "Thordis" Szymborska-Karcz


Thordis

Brak komentarzy

Prześlij komentarz