„To wasze neopogaństwo internetowe…” – tak wyraził się
kiedyś o nas, asatryjczykach, mój znajomy chrześcijanin. Oczywiście, wszyscy
doskonale wiemy dlaczego sformułowanie „neopogaństwo” jest głupie i nie
identyfikujemy się z nim. Oczywiście, powiedział to człowiek zupełnie
niezorientowany w tym, co dzieje się w naszym środowisku i posiadający o nim
bardzo błędne pojęcie, wyciągający wnioski na podstawie pozorów i własnych
domysłów. Niemniej w pewien sposób dał mi do myślenia. Te konkretne jego słowa
pobudziły mnie do pewnej refleksji, która wynika także z szeregu innych,
rozmaitych okoliczności.
A jest to refleksja następująca: Tak, to prawda. W
internecie jest nas pełno. Wszędzie nas widać i słychać. Wystarczy mieć jednego
asatryjczyka w gronie „fejsbukowych znajomych”, a codziennie obserwuje się
niekończące się debaty pomiędzy całą ich bandą, dziesiątki zdjęć, obrazków i
artykułów w interesującej ich tematyce. Ale ile z tych osób to rzeczywiście
ludzie udzielający się społecznie „w realu” tak czynnie jak w sieci? Ilu tych,
którzy deklarują uczestnictwo w wydarzeniach, imprezach, świętach, zjazdach,
akcjach, rzeczywiście bierze w nich udział? Ilu robi coś konstruktywnego w
rzeczywistym świecie, a ilu potrafi tylko wrzucać obrazki i cytaty z Havamal w
tak przepastne, jak cierpliwe otchłanie internetu? U ilu ludzi ich wielka
zdeklarowana „asatryjskość” zaczyna się wirtualnie i wirtualnie kończy?
![]() |
Źródło: http://www.paganforum.com |