Gdy rozmawiamy o wierzeniach dawnych Germanów, podświadomie widzimy
Wikingów i ich drakkary wyładowane łupami z połowy Europy,
widzimy Gotów maszerujących przez te Europę, widzimy Sasów
podbijających Anglię, widzimy Normanów u brzegów północnej
Francji. Widzimy Odyna potrząsającego włócznią, Thora z młotem
i Tyra z mieczem. Oraz setki, tysiące zbrojnych mężczyzn z
włóczniami, mieczami i toporami w rękach, którzy przez wieki w
czasie niezliczonych bitew wykrzykiwali imiona groźnych Północnych
Bogów. Tak właśnie kojarzy się wielu osobom z zewnątrz politeizm
germański i tak widzą też współczesne Asatru. Jako religię
wojowników.
Ale wszystkie te osoby
(łącznie z brodatymi młodzieńcami pokrzykujących radośnie „Hail
Odhinn” na metalowych koncertach) zapominają o jednej podstawowej
rzeczy.
Bez matek i żon, bez
opiekunek i wychowawczyń, bez dzielnych, wymagających i pracowitych
kobiet nie byłoby i wojowników. Bez tych towarzyszek życia i
śmierci nie byłoby zwycięstw. Od narodzin po Walhallę, towarzyszą
mężczyznom zawsze i wszędzie. Są tymi które dają życie, ale
mogą je tez i bezwzględnie odbierać. Nie tylko jednostkom, ale
rodzinom i całym plemionom.
Wiedzieli o tym doskonale
nasi przodkowie, dlatego nie tylko wojowniczy bogowie ale i boginie
opiekujące się innymi aspektami naszego życia były i są nadal
traktowane z należnym szacunkiem i czcią.
Mamy wiele świąt w ciągu
roku, wielu bogom składamy ofiary, wielu bóstwom dziękujemy za
opiekę i pomyślność. W tym i boginiom i przodkom. Również tym
kobiecym. Matkom plemienia, matkom rodu – naszym kobiecym
antenatom. Bo bez nich nie byłoby i nas.
Dwoma ich najważniejszymi
świętami są Julowa Noc Matek i właśnie nadchodzący Disthing
zwany również Disablotem. Pierwsze święto jest bardziej prywatne,
skierowane na rodzinę i rod, tak jak bardziej rodzinnym, a w
zasadzie najbardziej rodzinnym świętem roku jest Jule, drugie zaś,
Disablot jest świętem ogólnoplemiennym, gdzie wszyscy dziękujemy
za przetrwanie zimy i oczekujemy bliskiego przyjścia wiosny. Kiedyś,
w dawnych czasach, mniej więcej na początku lutego odbywał się
pierwszy po zimowej przerwie Thing – zwany właśnie Disthingiem.
Kilka skandynawskich sag
wspomina o tym święcie, a w Sadze o Ynglingach spotykamy również
określenie Disarsalr – Sala Dis, odnoszące się prawdopodobnie do
ich świątyni.
Według
średniowiecznych przekazów datę święta ustalano według
kalendarza księżycowego
(När
trettondags nyt i fylle gå, då disating i Uppsala star – Gdy po
dniach trzynastu, nocą nowy księżyc pełnią wzbiera, wtedy
Disathing w Uppsali się zbiera).
Czyli odbywało się ono lub raczej
zaczynało w następna pełnię po pierwszym pojulowym nowiu.
W tym czasie, zwanym
również „chłopskim nowym rokiem”, kończyło się zimowe
przędzenie wełny, a służba najemna kończyła kontrakty i
zawierała nowe na następny rok. Budzono drzewa i ziemię, smagając
je brzozowymi witkami i przypominając im w ten sposób o zbliżającej
się wiośnie. Odbywały się plemienne spotkania, w późniejszych
czasach targi i jarmarki połączone ze świętowaniem i zabawa.
Współczesny karnawał jest właśnie przeżytkiem pogańskich
zwyczajów „przepędzania” zimy. Niektórzy wywodzą jego nazwę
od łacińskiego „carrus navalis” (wóz-statek, pojazd w
kształcie łodzi) co mogłoby wskazywać na reminiscencje dawnych
świętych procesji obchodzących pola dla zapewnienia ich żyzności
i urodzaju. Brzmi znajomo? Owszem – wspomnijmy zimowo/wiosenny
przejazd Freya po polach we Flateyjarbók,
czy sięgając jeszcze dalej zwyczaje związane z Nerthus opisywane
przez Tacyta.
Współczesny Disting w
Uppsali choć sięgający swymi korzeniami pogańskiej tradycji,
jednak przez wieki „schrystianizowany”, odbywa się teraz po
prostu w pierwszy wtorek lutego.
Dlatego też
przyjęło się w większości asatryjskich społeczności
świętowanie Disablotu właśnie w tym czasie. I mimo że
tradycyjnie łączymy pojęcia Disthingu i Disablotu w jedno,
używając obydwu nazw zamiennie w stosunku do tego przedwiosennego
święta, należy mieć na uwadze, że również podczas Vetrablotu –
Święta Przodków zwanego tez Zimowymi Nocami (Vetranotr) ofiary
składano także i Disom (Disablot). Wspominają o tym zarówno Saga
o Egilu, Saga Viga-Gluma jak i kilka innych. Pamiętajmy również o
tym ze rozpoczynająca Jule Noc Matek, o której pisał w VII wieku
Beda Czcigodny w dziele „De temporum ratione” – Modraniht
id es matrum noctem (Modraniht
jest nocą matek) była również
poświęconą Matkom Plemienia czyli nie tylko realnym kobiecym
przodkom ale i duchowym opiekunkom społeczności, rodu i
pojedynczych ludzi – Disom.
Jak widzimy z
powyższego, już sama liczba świąt z nimi związanych wskazuje na
ich szczególną role w życiu ludzi.
Kim więc są Disy, które
tak często blotujemy? Najkrótszą i najprostszą odpowiedzią jest
– są to kobiece duchy przodków, opiekujące się poszczególnymi
plemionami, rodzinami i ludźmi.
Matki Plemion, Matki
Rodów, istoty nadprzyrodzone o statusie pośrednim między duchami a
boginiami, otaczane szacunkiem i czcią za pomoc i ochronę. I to
dokładnie również oznacza ich nazwa, poczynając od
starogermańskich Itis i starosaksońskich Idisi, poprzez
zromanizowane Matronae aż do staroangielskich Ides i skandynawskich
Dis – szanowane, godne szacunku i czci kobiety.
Staje się wtedy
zrozumiale dlaczego Freya zwana jest Vanadis – Disą Vanów, i
dlaczego Odins Meyar, Dziewczęta Odyna czyli Walkirie były przez
skaldów również do nich zaliczane.
Bywało, że i fylgie
przybierające kobieca postać nazywano tym zaszczytnym imieniem, tak
samo jak i Norny pojawiające się przy narodzinach.
W późniejszych, już
chrześcijańskich czasach, nazwa Dis zaczęła oznaczać po prostu
kobietę wysokiego rodu, szlachetnie urodzoną.
Te najbliższe nam zwykłym
ludziom nadprzyrodzone postaci według historyków i religioznawców
wywodzą się z najstarszych wierzeń przeszłości i łącza się z
jedna z pierwszych form religijnej duchowości – kultem przodków.
Disy pod różnymi
imionami występują na przestrzeni tysiącleci na całym obszarze
kultury germańskiej. I tak wśród Germanów kontynentalnych znane
jako idisi, pojawiają się w I zaklęciu meresburskim, uwalniając
swoich podopiecznych z więzów i pomagają w ucieczce z wrogiej
niewoli. W staroangielskim Beowulfie matka Grendela nazwana jest ides
aglaecwif (disa wojowniczka), zaś w mitologii skandynawskiej mamy
np. Panią Nart Skadi – Ondurdis, i wiele innych podobnych
odnośników we wszystkich prawie mitach i sagach.
W okresie rzymskim
budowane są im ołtarze i stele wotywne. Tu występują one pod
wspólną nazwa Matronae (Matki Rodziny) Deae Matres (Boginie- Matki)
czy tez po prostu Matrae (Matki).
Inskrypcje na ołtarzach i
lokalne nazwy dodawane do ogólnej „tytulatury” wskazują na to,
że Disy chroniły ówczesnych ludzi i obdarzały ich pomyślnością
i dobrobytem. Zachowane reliefy przedstawiają z reguły trzy
siedzące kobiety w różnym wieku, trzymające w rękach kosze pełne
owoców, snopy zboża lub dzieci. Na innych z kolei widzimy sceny
ofiarne z kadzidłem i różnymi zwierzętami (np. dzikami, końmi).
Mimo że podpisy są łacińskie, występujące w nich określenia
Matron są pochodzenia germańskiego. Nazywane są one Alagabiae
(obdarzające wszystkim), Audrinehae (udzielające boskiego
wsparcia/pomocy), Aufaniae (hojne/szczodre przodkinie) Friagabis
(łaskawie wspomagające) Tummaestiae (pomocnie chroniące)
Kult Dis jako
nadnaturalnych istot związanych najbliżej z ludźmi był nie tylko,
jak widzimy z powyższego rozległy terytorialnie ale i… czasowo.
Najlepszym tego przykładem są znajdujące się w północno-zachodnim
regionie Islandii tzw. Landdisasteinar – kamienie Dis, łączone z
kultem przodków i przy których i dzisiaj nie wolno bawić się
dzieciom, ani kosić trawy, oraz znajdujące się w środkowych
Niemczech ołtarze Dis/Matron, które mimo upływu czasu i zniszczeń,
nieprzerwanie od wielu pokoleń są ozdabiane i pokrywane drobnymi
darami i ofiarami. I to nie tylko przez współczesnych
Asatryjczyków.
Świętując Disablot
pamiętajmy zatem o tym, że być może są w Europie miejsca, gdzie
nasze wierzenia przetrwały tysiące lat, a kult tak bliskich nam
przodków, choć w zmienionej formie, trwa do dzisiaj. W tych samych
miejscach gdzie już nasi przodkowie przed wiekami dziękowali Disom
za opiekę i błogosławieństwo...
Brak komentarzy
Prześlij komentarz