“Ostara - Stara, srara - rara, Ostarucha - Starucha” - Kuba
starał się ułożyć jak najbrzydsze rymy i epitety pod adresem
kolejnego nudnego święta ze starymi. W końcu tam prawie wszyscy są
w wieku rodziców albo jeszcze starsi! Prawie… bo żeby było
jeszcze gorzej to z młodszych są jedynie dziewuchy. W tym jego
własna, głupia siostra. Zośka - Srośka. Dzieciuch, ma dopiero 9
lat, a wiadomo, że wiek jednocyfrowy oznacza, ze jest się
gówniarzem.
Co prawda Zocha ostatnio odkryła, że jej wiek jest trzycyfrowy, bo
ma już 111 miesięcy. I że to on jest głupi, bo slaby z matmy. Kuba
starał się obliczyć szybko w myślach, ile on ma miesięcy, ale
było to trochę za trudne. A raczej zbyt nudne, więc nie dokończył
liczenia. Za to uszczypnął Zochę - Pierdziochę w rękę, tak
mocno, że aż jej łzy zabłysnęły w oczach. Ale nie pisnęła ani
słowa mamie. Spojrzała na niego z wyższością i wróciła do
czytania durnej książki. Książki! Kto normalny czyta książki?
Kto normalny jest w stanie wysiedzieć nieruchomo z nochalem w
książce przez ponad godzinę? No on na pewno się do takich
wariatów nie zalicza.
Zresztą tak samo było z malowaniem tych głupich jajek. To dopiero
nuda! A Zocha potrafi pół dnia siedzieć i malować te swoje
kwiatki, biedronki i inne dziewczyńskie paskudztwa. Kiedy był mały
to nawet lubił te przedostarowe i przedwielkanocne zabawy. Razem z
mamą przyklejał do jajek nalepki ze zwierzętami i autami. Ale to
było daaaawno temu.
Głupie jajka do głupich wróżb! Ofiary, które nic nie dają! W
zeszłym roku przetestował bogów i ich możliwości. Poprosił o
to, żeby pomogli mu zostać najmłodszym piłkarzem zawodowym. I co?
I jajco! Ale chyba ze zbukiem w środku! Właśnie mija rok i jakoś
żaden wielki trener go nie zauważył. Żaden znany klub nie
zaoferował mu kontraktu, nic!
Boga babci też poprosił, kiedy zmusiła go do wspólnego wyjścia
do kościoła podczas ubiegłorocznej wielkanocy. Tamtemu bogu też
zostawił ofiarę, ale pod ławką, kiedy babcia nie patrzyła.
Wiedział, że w kościele nie może położyć czekolady na ołtarzu,
bo wtedy ksiądz ją zje. Dlatego najpierw dyskretnie przeżuł kilka
gum, aż zmiękły, a potem przykleił je pod siedzeniem. Do nich
przymocował pół tabliczki czekolady, którą dostał od ciotki na
Ostarze parę dni wcześniej. Dobrze, że zjadł przynajmniej tę
drugą połowę i chociaż część przepysznej czekolady się nie
zmarnowała!
Mama twierdzi, że jego życzenie jeszcze się może spełnić,
jeżeli dalej będzie tak trenował jak teraz i robił postępy.
Bogowie mu pomogą, jeżeli sam sobie będzie pomagał. Jeżeli
będzie silny i wytrwały. Ale on chciał już!
W tym roku nie będzie dawał żadnych ofiar i nie będzie ozdabiał
jajek.
Mama chwali głupią Zochę - Srochę, że niby ładnie maluje.
Bzdura, maluje jak dziecko, krzywo! A czasem wychodzi za linie! I co
z tego, że on by nie umiał nawet tak jak Zośka? Nie umie, bo mu
się nie chce. A nie chce mu się, bo to wszystko jest nudne,
dziecinne i głupie.
Mama mówi, że to jego marudzenie jest nudne i głupie. I że
chociaż jedno jajko powinien ozdobić. Odparł, że owszem, może
nawet dwa pomalować. Swoje własne! A potem, na blocie, pokaże
ciotkom!
Mama parsknęła śmiechem i spokojnie doradziła mu, żeby użył
markera, to może malunek wytrzyma do jutra. A ciotki na pewno będą
miały z niego niezły ubaw. A wujkowie będą o nim opowiadać
dowcipy na każdej kolejnej Ostarze przez co najmniej 20 następnych
lat.
Kuba inaczej wyobrażał sobie reakcje zebranych - szok, strach,
milcząca groza i szacunek dla jego odwagi wobec ludzi i bogów. Ale
musiał przyznać, że wersja mamy jest jednak bardziej
prawdopodobna. A on nie chce, żeby sobie ktoś z niego żartował.
Ciekawe czy Jagodzianka też by się śmiała? Jagoda jest co prawda
młodsza, a do tego jest dziewczyną, ale bardzo się różni od
Zochy - Pierdziochy. No i jest już w wieku dwucyfrowym, jak on.
Biega prawie tak samo szybko jak Kuba, mimo iż jest mniejsza i ma
krótsze nogi. Nawet dobrze kopie piłkę. Wszędzie jej pełno, nie
czyta książek całymi dniami jak siostra - nudziara. I śmieje się
ze wszystkich żartów Kuby!
Ciekawe, czy doceniłaby dowcip w postaci pomalowanych jajek?
Kuba nie jest pewien, no bo jednak to baba. Ale na wszelki wypadek
ukradkiem chowa markera do kieszeni i idzie do WC. Karabin M16 wydaje
się odpowiednim wyborem na jajeczny malunek. W toalecie Kuba
usiłuje stworzyć arcydzieło, ale niestety obrazek nie wychodzi
najlepiej. Karabin przypomina złamane krzesło. Nie… zdecydowanie
nie może pokazać tego Jagodziance! Chociaż jest ciekaw, jakby
zareagowała. Może też by coś pokazała?
Kiedy wychodzi z łazienki, mama pyta go, jak mu wyszły pisanki i
zaczyna się śmiać. Kurcze! Czyli zauważyła jak chował pisak w
kieszeni! Domyśliła się! Na szczęście Zocha - Śmierdziocha tego
nie słyszy, bo wyszła z pokoju. Uff… Ta to by na pewno
opowiedziała o wszystkim Jagodzie!
“Jakie pisanki? Nie wiem, o czym mówisz! Nie będę robić żadnych
głupich pisanek” - burczy chłopiec i idzie do swojego pokoju.
Mama się śmieje, Kuba wie, że ona zna prawdę. Nic się przed nią
nie ukryje. Ale on i tak się wyprze, jeśli tylko mama spróbuje o
tym komuś opowiedzieć!
“Jakub, spakuj swoje rzeczy na wyjazd. Za pół godziny przyjdę do
Ciebie i pomogę wybrać ubrania” - dochodzi głos mamy zza ściany.
Chłopiec postanawia tym razem robić dobre wrażenie na rodzicielce,
a tym samym sprawić, żeby zapomniała o “pisankach”, a zaczęła
myśleć znowu o tym, jaki jej syn jest samodzielny i dorosły. W
końcu ma już 12 lat! Parę dni temu były jego urodziny. Wie, że
jutro dostanie prezenty od wszystkich cioć, wujków i przyjaciół
rodziców, którzy spotykają się pod Ślężą z okazji wiosennego
święta. Chyba jedyna zaleta tego święta!
Trzy lata temu, na 9-te urodziny dostał swój własny róg. Oprócz
tego były też różne gry i zabawki, ale nie pamięta już
dokładnie jakie, bo to było dawno temu. Większość i tak już się
zepsuła i wylądowała w koszu. Ale róg został i Kuba lubi z niego
korzystać. Nikt z jego klasy takiego nie ma! W rogu mieści się
akurat 0,3l napoju. Albo innych rzeczy, np. słodyczy.
Dwa lata temu schował w nim nawet żabę, którą udało im się,
wspólnie z Jagodą, złapać. Musiał nakryć dłonią otwór, żeby
przetransportować w naczyniu płaza z lasu do wynajętego domku.
Jagoda biegła obok i podskakiwała prawie tak samo jak ta żaba,
żeby tylko móc zajrzeć do środka! Sprawdzała, czy Kuba aby
dobrze traktuje pasażera i czy zwierzątko ma dosyć powietrza.
Wszystkim bardzo się podobała żaba Kuby, ale kazano mu ją
wypuścić z powrotem do lasu. Oczywiście dzieci nie miały ochoty
rozstawać się z nowym, leśnym znajomym. Wtedy Wiktor wymyślił,
żeby nadać Panu Żabie imię, zanim go wypuszczą na wolność.
Wiktor to chyba jedyny dorosły, z którym da się jeszcze coś
sensownego zrobić. Może dlatego, że ma jeszcze “naście”, a
nie “dzieścia” lat, jak reszta. I nawet pomógł Jagodzie i
Kubie przeprowadzić rytuał nadania żabiego imienia. W ten sposób
Ropu-Eryk Żabson Brązowawy dostał godne miano i nie był już
jakąś tam pospolitą skaczącą płaziną. Dzisiaj na pewno rządzi
całym mokrym królestwem i nawet leśne, groźne drapieżniki go nie
ruszają.
Kuba położył róg na łóżku obok plecaka, piłki i tabletu. Co by
tu jeszcze spakować? Warto by było znaleźć coś. czym mógłby
zaskoczyć Jagódkę. Rogiem już się nie może popisywać, bo
dziewczyna dostała swój w zeszłym roku. Poza tym to ona zaskoczyła
go ubiegłej wiosny i rewanż jest konieczny. Jagoda dała mu
woreczek, który sama uszyła, a w nim nasiona. Ale nie jakieś tam
nudne nasiona, jak te, które co roku staruchy z okazji Ostaruchy
sadzą w ziemi. Jakieś smętne kwiatki i inne takie. Nie! Jagoda
przygotowała duże, różnokolorowe nasiona fasoli, a na nich
wymalowane runy. Cały futerak, czyli taki pełen zestaw run. Nazywa
się to futerak, bo wymyślili go wikingowie, a oni chodzili w
futrach. Przynajmniej do takiego wniosku doszli razem z Jagodą,
oglądając obrazki w książce.
Kuba dostał 6 fasolek, a Zosia i pozostałe dzieci po 3. I
oczywiście tylko on otrzymał swoje w woreczku. Posadzili swoje
futerkowe fasolki w tajnym miejscu i latem mieli sprawdzić co z
nich wyrosło. Niestety, każde z nich spędziło lato gdzie indziej,
ale teraz i tak warto by się w to miejsce wybrać, odwiedzić Ślężę
i tamtą polankę.
Właśnie! Lato! Przypomniał sobie, że w czasie wakacji nad morzem
nazbierał sporo muszli i bursztynu. Przecież trzyma je właśnie w
tym woreczku po fasolkach. A gdyby tak poprzyklejać muszle do jajka?
Kurzego oczywiście! Ale to będzie super wyglądać! Jak jajo smoka
albo dinozaura! Ale się Jagoda zdziwi, jak to zobaczy!
Hmm… w sumie ten wyjazd może okazać się mniej głupi i nudny,
niż mu się wydawało na początku!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz